Strajk o godność

Pielęgniarki ze Śląskiego Centrum Rehabilitacji w Ustroniu są zdeterminowane w walce o swoje.
Grażyna Prosner – pielęgniarka: – My zgadzamy się na oszczędności od wielu, wielu lat i to tylko my praktycznie oszczędzamy. A cała reszta żyje tutaj naszym kosztem.
Ta reszta to kierownictwo i lekarze.
Izabela Pilarz – pielęgniarka: – Pan dyrektor, dając na początku roku pewnej grupie zawodowej podwyżki, nie myślał wtedy i nie zastanawiał się nad pozostałymi pracownikami.
W rezultacie doszło do strajku. Na prawie 8 godzin 15 osób odeszło od łóżek pacjentów. To ponad połowa pielęgniarskiej załogi. Zarabiają 1550 zł netto, do końca roku chcą zarabiać 2000 zł. Dyrekcja szpitala proponuje im dodatek w wysokości 210 zł, który i tak im się należy. Dyrektor placówki nie może zgodzić się na postulaty pielęgniarek.
Zbigniew Eysymontt – dyrektor: – Ugiąć się, to znaczy narazić moją załogę na problemy w przyszłości. W trosce o moich pracowników nie mogę im zrobić chwilowej radości, w zamian za problemy związane z koniecznością restrukturyzacji.
Są takie pielęgniarki, które nie domagają się podwyżki. Alicja Kiełczewska ma wyższe wykształcenie i ze swojej pensji jest zadowolona. Nadal uczy się i podnosi kwalifikacje.
Alicja Kiełczewsk -pielęgniarka: – Zakład dopłaca mi do studiów, dopłacał już wcześniej. Nie ma podstaw żeby strajkować.
Barbara Pirchała nie strajkuje z innych względów: Dla mnie dobro pacjenta jest najważniejsze i nie sądzę, że oni powinni ponosić konsekwencje naszego strajku.
Pacjenci konsekwencji ponosić nie chcą, ale rozumieją i szanują decyzję części personelu.