RegionWiadomość dnia

Ktoś coś zrobi czy mamy zginąć? Ratownicy górniczy protestowali przez WUG w Katowicach. [ZDJĘCIA,WIDEO]

-Będziemy musieli ewakuować się w częściowo niesprawnym, powiem wprost – wręcz szmelcowatym aparacie ucieczkowym firmy Faser z Tarnowskich Gór! – krzyczeli w piątek 21 lutego pod siedzibą WUG w Katowicach górniczy ratownicy, którzy przyszli tutaj zaprotestować. Szmelcem ratownicy nazywają sprzęt, który codziennie towarzyszy górnikom na dole. Ratuje ich życie, w sytuacjach zagrożenia, wtedy gdy nie ma czym oddychać. -To jest potencjalne morderstwo, bo takie działania… No naprawdę, nie wiem jak ci ludzie mogą spokojnie zasnąć w nocy – uważa Paweł Wyciślok, Związek Zawodowy Ratowników Górniczych. Wyniki kontroli są zatrważające. W 15 kopalniach należących do Kompanii Węglowej ponad 2 tysiące takich aparatów ucieczkowych było uszkodzonych. Wszystkie były nieszczelne. -Nie ma absolutnie chwili do zastanowienia. Kwestia niesprawności tych aparatów w przypadku ich wykorzystania to jest kwestia życia i śmierci – podkreśla Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej SA.

Ale pierwsze niepokojące sygnały dotyczące aparatów typu KA-60 pojawiły się już trzy lata temu. Wtedy, ich producent zobowiązał się do napraw. Seria kontroli wykonanych w roku ubiegłych wykazała jednak kolejne usterki. Od tego czasu tarnogórska firma Faser sprawdza wyprodukowany przez siebie sprzęt. Już teraz wiadomo, że jego jakość nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa. -One mówią o tym, że ta skala nieprawidłowości jak chodzi o elementy zasadnicze, które decydują o życiu górnika w sytuacjach awaryjnych, to dotyczy się ponad 20% aparatów – mówi Piotr Litwa, Wyższy Urząd Górniczy. Według związkowców, nawet co trzeci używany aparat może mieć wady. W momencie pobierania każdy z nich jest sprawdzany dwukrotnie przez wyspecjalizowanego pracownika kopalni i samych górników. Każdy z takich aparatów jest jednorazowy.
 
-Sprawdzenie ze strony użytkownika to jest mniej więcej tak jakby ktoś sprawdzał, czy wszystkie zapałki w pudełku się paliły? Tak paliły się. Pudełko było dobre. Po prostu każde otwarcie aparatu, oznacza odesłanie go potem do producenta – podkreśla Wojciech Jaros, Katowicki Holding Węglowy. Producenta, który po kontrolach, winą za większość uszkodzeń obarcza odbiorcców tego sprzętu. -W trakcie realizacji zleconych napraw aparatów ucieczkowych serwis „FASER” S.A. powziął wiadomość o występujących uszkodzeniach elementów aparatów, głównie związanych z uszkodzeniami mechanicznymi. (…) „FASER” S.A. podjął działania naprawcze na swój koszt, pomimo że koszty winny obciążyć sprawcę tych uszkodzeń – czytamy w oficjalnym stanowisku tarnogórskiej firmy FASER, producenta aparatów ucieczkowych.
 
Sprawców – czyli prościej mówiąc samych górników. Ci jednak mają argumenty i dowody na to, że to Faser się myli. -Wzięto do badania aparat dyrektora kopalni, który leży wiadomo – na najwyższej półce i jest nie ruszany i okazało się, że również ten aparat był niesprawny – mówi Paweł Wyciślok, Związek Zawodowy Ratowników Górniczych. W walce z tymi wadami, podjęto również bardziej radykalne kroki. Kompania Węglowa już ogłosiła przetarg na dostawcę nowych aparatów. -Są dwie drogi, żeby ta sprawa miała swój finał. Manifestacja – jako początek lub wypadek śmiertelny na dole – mówił pod siedzibą WUG w Katowicach Konstanty Wolny, Związek Zawodowy Ratowników Górniczych. A tego nie tylko oni woleliby uniknąć.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button