RegionŚwiatWiadomość dnia

Czym z Sosnowca i Katowic dojechać do Singapuru? Autostopem! To nie żart

Jest ich czworo. Łącznie pokonali 40 tysięcy kilometrów. Spali i jechali za darmo. To w telegraficznych skrócie historia studentów z Łazisk Górnych, Katowic i Sosnowca, którzy wybrali się na wyprawę do Azji. Autostopem. Podczas 9,5 miesięcznej podróży zwiedzili aż 24 kraje. Agnieszka Strzelczyk

ZDJĘCIA: 9,5 miesiąca trwała wyprawa kilkorga śmiałków z Sosnowca, Katowic i Łazisk do Singapuru. Pojechali …autostopem

Kiedy pierwszy raz wybrali się w podróż autostopem czekali bardzo długo. Pierwszy, po 2 godzinach zatrzymał się… policyjny radiowóz. Skończyło się na mandacie. Potem było jednak z górki. -Po 6-miesięczym doświadczeniu, potrafiliśmy jechać w piątkę stopem i złapać stopa w ciągu 15 minut – opowiada Mateusz Balcer, który pojechał autostopem do Singapuru. W ten sposób dotarli między innymi do Francji, Hiszpanii, Szwajcarii i Rosji, ale przed rokiem zdecydowali się  jechać dalej, do Singapuru. Po drodze odwiedzili w sumie 24 kraje, min. Gruzję, Azerbejdżan, Iran, Indie i Tajlandię. -Każdy dzień był nową przygodą, ciężko powiedzieć jednoznacznie co fajnego było, bo tego była cała masa, ale już właściwie odkąd wjechaliśmy do Azji, to było egzotyczne i ludzie są bardziej gościnni niż w Europie – mówi o swojej podróży autostopem z Polski do Singapuru Mateusz Balcer.

By przeżyć wyjątkową podróż na głowie postawili swoje dotychczasowe życie. Mateusz pożegnał się z finansami i rachunkowością, rzucił pracę i sprzedał samochód, Karol na wyprawę w nieznane wybrał się zaraz po studiach. -Ciężko powiedzieć jednoznacznie ile to kosztuje, bo to zależy od odwiedzonych krajów. Wiadomo, że wizy są bardzo drogie. W naszym przypadku nie płaciliśmy za noclegi, przeważnie noclegi również są najdroższą częścią takiej wyprawy, więc pojechaliśmy po kosztach. Korzystaliśmy albo z własnych namiotów, albo z buddyjskich świątyń albo z Muru Chińskiego raz – mówi Karol Zientek, uczestnik autostopowej wyprawy do Singapuru. Podróżowali w duetach, ale w kluczowych dla wyprawy miejscach spotykali się całą czwórką.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Zobaczyć jak najwięcej, wydać jak najmniej – taki postawili przed sobą cel. Z wyżywieniem też nie mieli problemów. Bo jak mówią, na swojej drodze, prawie zawsze spotykali dobrych ludzi. -Od wjazdu do Azji nie mieliśmy nic do powiedzenia, albo kierowcy zabierali nas do domu, albo do restauracji, czasem dwie, trzy wizyty w restauracji w ciągu dnia. Nie dało się powiedzieć kierowcy, że jedliśmy przed chwilą – mówi Karol Zientek, który pojechał autostopem do Singapuru. Podróżowanie stopem to jednak prawie zawsze wielka niewiadoma. Dlatego podręczny bagaż musieli przygotować na wszystkie praktycznie okoliczności. -Co jest bardzo ważne przy pakowaniu plecaka, żeby ciężkie rzeczy i duże objętościowo były gdzieś niżej. Kubek termiczny, skarpetki, rękawiczki, to się zawsze przydaje – wylicza Ireneusz Hordyczko, sklep turystyczny Tuttu.
 
Bo nigdy nie wiadomo gdzie i w jakich warunkach przyjdzie nam nocować. -Niebezpiecznych osób nie było, największą barierą była bariera językowa, rozmawiając po angielsku nasz kierowca mówił w farci i próbowaliśmy dojść do porozumienia kto do jakiego miasta próbuje dojechać – mówi Mateusz Balcer, który pojechał autostopem do Singapuru. Zachwycił ich Bangkok i sam Singapur i choć po pokonaniu ponad 40 tysięcy kilometrów i 10 miesiącach rozłąki z najbliższymi, wreszcie wrócili do domu. Już planują kolejną wyprawę. Tym razem za cel obrali sobie Irak.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button