RegionWiadomość dnia

Nie posypał śnieg, posypią się bankructwa? Najgorsza od kilku dekad zima w Beskidach dobiega końca. Kto na niej stracił najwięcej? [RAPORT]

Nieliczne białe plamy śniegu na zimowej mapie Beskidów. Turystyka typowo letnia wypiera tu narciarzy. Ale patrząc na to, co na stokach ciężko mówić, że jest czego żałować. -W sumie to jest fajnie. Bo jest ciepło i jest śnieg. Mnie to wystarczy. -Kwiecień w lutym… – No i fajnie. To mi się podoba. Jest ciepło jak nigdy na nartach – mówi o tegorocznej zimie w Beskidach Elżbieta Michalska, narciarka z Wyszkowa k/Warszawy. Statystycznie dwa najchłodniejsze miesiące w roku w tym zafundowały narciarzom nawet kilkanaście stopni, ale na plusie. -Musimy tych maluchów uczyć tam, gdzie są warunki a nie tam gdzie byśmy chcieli. Cieszymy się, że w ogóle jest śnieg – mówi Piotr Wieczorek, instruktor narciarstwa. Takich, mimo wszystko, żyjących zimą miejsc w Beskidach zostało niewiele. -Póki co uważam, że jeszcze przed nami trochę zimy na Białym Krzyżu zostało. Oby co najmniej 2 tygodnie. Bastion nie pada. Trzyma się dzielnie! – mówi Piotr Barszczowski, instruktor narciarstwa w ON “Biały Krzyż” w Szczyrku.

Szczyrkowski Biały Krzyż to jednak wyjątek. W Beskidzie Śląskim i Żywieckim na ponad sto ośrodków działa niewiele ponad dwadzieścia. Wszystkie na pół gwizdka. Nie tylko wiślański Cieńków cienko przędzie. Dla porównania zeszłoroczny sezon to blisko 130 dni z narciarzami na stoku. W tym …niewiele ponad czterdzieści. -Trudno już w tej chwili podsumowywać, mówić o liczbach, ale generalnie jest to sezon który chcemy jak najszybciej zapomnieć i liczyć, że była to jednorazowa wpadka, a nie jakiś trwały trend – mówi Krzysztof Brużyna, ON “Cieńków” w Wiśle. Na Czantorii dopiero miesiąc temu de facto rozpoczynali sezon. Tydzień mrozów pozwolił na uruchomienie tras. Setki tysięcy złotych wydanych na sztuczny śnieg zmieniły się jednak w błoto. Teraz Czantoria otwarta jest tylko dla turystów pieszych. -Zawsze mówiłem: żebyśmy mieli trochę z Mariboru, że część ludzi się opala, a część jeździ na nartach. W tym roku mamy praktycznie typowy przykład jak te kurorty, tylko że szkoda że tego śniegu w ogóle było za mało – podkreśla Czesław Matuszyński, KL “Czantoria” w Ustroniu.

Najbardziej odczuli to ci, którzy zainwestowali miliony jeszcze przed sezonem. W Ustroniu Poniwcu nowa czteroosobowa kanapa nie przewiozła ani jednego narciarza. W wiślańskich Klepkach również liczą głównie straty. Najbardziej nowoczesny wyciąg krzesełkowy w Szczyrku też nie zdążył na siebie zarobić. -Chyba wszyscy widzą jaki ten sezon był. Niestety dla stacji narciarskich bardzo trudny i ciężki i pewnie straty, które w tym roku zanotowaliśmy będę nie do odrobienia przez długi czas – mówi Grzegorz Kotowicz, dyrektor COS w Szczyrku. Jedynie ratownicy mogą kończący się sezon i zimowe ferie zaliczyć do udanych. -Mamy 1/3 wypadków w analogicznym okresie ubiegłego sezonu zimowego. W tej chwili to jest ok. 500 interwencji . Rok temu to było 1500 interwencji – wylicza Jerzy Siodłak, naczelnik beskidzkiej grupy GOPR. Zima w górach była spokojna, ale tylko dla tych, którzy na narciarzach, by przeżyć, nie musieli zarabiać.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button