Niebezpiecznie w centrum Katowic. Na Alei Korfantego tramwaj potrącił już dwie osoby
Słuchawki w uszach, chwila nieuwagi i tragedia gotowa. Takie sceny rozegrały się wczoraj na przejściu dla pieszych w centrum Katowic. Tramwaj potrącił tam kobietę. To nie pierwszy taki przypadek. Do podobnych zdarzeń już tam dochodziło. – W ostatnich tygodniach dwa takie zdarzenia właśnie miały miejsce na Korfantego. Pierwsze miało miejsce w nocy. Osoba wyszła zza jednego tramwaju prosto pod drugi.
Wszyscy zgodnie zaznaczają, że miejsce jest szczególnie niebezpieczne z uwagi na trwającą przebudowę strefy rondo-rynek. Według przedstawicieli Tramwajów Śląskich piesi często są sami sobie winni. – Tramwaj to nie jest mały pojazd, nie jest to też pojazd absolutnie cichy, bezszelestnie jeżdżący. To apel do pieszych, którzy poruszają się po centrum Katowic o to, żeby myśleć o tym, co robią i patrzeć, gdzie idą – mówi Andrzej Zowada, Tramwaje Śląskie.
Najlepiej, gdy dzieje się to w specjalnie do tego oznaczonych miejscach. Kobieta w słuchawkach, która wczoraj została potrącona przez tramwaj, przechodziła około kilka metrów obok przejścia. Dziś wystarczyło kilka minut, by sprawdzić, że niewiele się tu zmieniło. – Słuchawki na uszach, ale rozglądam się, bo właśnie bałem się, że będzie jechał tramwaj. Są znaki ostrzegawcze: uwaga tramwaj. Lubię po prostu słuchać muzyki i jakoś tak zawsze uważam na przejściach.
Niestety w pechowym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę i niektóre tramwaje prawie tyle osiągają. Do tego sygnalizacja świetlna została wyłączona, bo tworzyły się korki. – Musimy przede wszystkim zachować zdrowy rozsądek i wyobraźnię. Dotyczy to tak samo motorniczych, którzy prowadzą tramwaje, jak i przejeżdżających przez katowickie rondo i w rejonie katowickiego rynku kierowców – mówi kom. Jacek Pytel, KMP w Katowicach.
Teoretycznie motorniczy powinien zwolnić. Jednak dla wielu pieszych to tylko marzenie. Należy jednak pamiętać o czymś jeszcze. – Motorniczy, który wioząc pasażerów, nie ma nawet możliwości raptownego zatrzymania dlatego, że to skutkowałoby z kolei obrażeniami pasażerów, a nawet wykolejeniem. Pieszy musi pamiętać, że ma jedno życie, nie wirtualne życia – podkreśla prof. Kazimierz Kłosek, Politechnika Śląska w Gliwicach. Być może rozwiązaniem całej sytuacji byłoby – tak jak w wypadku normalnej budowy dróg – zwykłe ograniczenie prędkości.