Dyktando po śląsku? Radni apelują o wspieranie śląskiej godki
“O” pochylone się wymawia coś między “o” a “u”. Poloki tego w większości nie umieją, Ślązoki przychodzi to łatwo. Dla niego to dziecinne proste. Józef Porwoł, 57-letni sztygar z Rybnika, 5 lat temu porwał się na standaryzację i skodyfikowanie śląskiej godki. Chce, by ta stała się pełnoprawnym językiem literackim. Teraz wszystkich zachęca do napisania po śląsku dyktanda. – Zależy też nam, żeby zjednoczyć w tym języku wszystkich Ślązoków i pokazać Polsce, że jednak istniejymy i som my nacyją – zaznacza Józef Porwoł, chce zorganizować dyktando po śląsku.
W ostatnim spisie powszechnym ponad 800 tys. osób zadeklarowało, że są narodowości śląskiej. Dla polityków RAŚ to wystarczający powód, by uznać Ślązaków za mniejszość etniczną, a ich mowę za język regionalny. – Chcemy takich praw, takich pieniędzy, które otrzymują na kultywowanie i ochronę swojego dziedzictwa językowego Kaszubi. Chcemy być po prostu równo traktowani w granicach tego kraju. Teraz jest im do tego nieco bliżej, bo tematem ochrony i wspierania śląszczyzny zajęli się radni sejmiku wojewódzkiego.
– Wiem co to jest nakastlik i rynka, a jak byłam niegrzeczna to moja babcia mówiła, że mnie “durny pipty wychrystył” także jeszcze inne korzenie. Do tych odwoływał się tu praktycznie każdy, a że śląsko godka w Opolu, Cieszynie, czy Rybniku nieco się od siebie różni, marszałek zaapelował o ochronę i promocję jej wszystkich odmian. – Całe te bogactwo trzeba, dopóki ono jeszcze żywe, otoczyć opieką. Dla mnie każda gwara, każdy dialekt jest swego rodzaju żywym muzeum języka polskiego, w związku z tym nie jest ani za wcześnie ani za późno. Jest w sam raz – podkreśla Mirosław Sekuła, Marszałek Województwa Śląskiego.
Dla Ruchu Autonomii Śląska i jego zwolenników jest jednak zdecydowanie za późno i do tego mało konkretnie. UNESCO konwencję w sprawie ochrony niematerialnego dziedzictwa kulturowego uchwaliło już 11 lat temu. W Polsce ta konwencja weszła w życie w 2011 roku. – Nie używamy precyzyjnych określeń, bo w dyskusji, która dotyczyła śląskiej godki, to była dyskusja o etnolekcie, o języku regionalnym – mówi Henryk Mercik, radny wojewódzki, RAŚ.
Sejm skutecznie do tej pory zbywał śląską inicjatywę ustawy o języku regionalnym. – Jeżeli został zarejestrowany w Bibliotece Kongresowej Stanów Zjednoczonych, posiada swój certyfikat ISO, swój numer i jest jednym z kolejnych języków świata, jeżeli tam to zostało uznane, więc dlaczego tu u nas nie może zostać? – pyta Paweł Helis, Stowarzyszenie “Nasz Wspólny Śląski Dom”. – Tu wszyscy mamy ten sam dialekt śląski. Natomiast jo “godom”, oni “rządzom”, jeszcze inni gdzieś tam “prawią” i to nas różni – stwierdza Maria Pańczyk-Poździej, inicjatorka konkursu “Po naszymu, czyli po śląsku”.
Za edukację regionalną powinny odpowiadać szkoły i instytucje kultury, a wciąż ten obowiązek spada na barki rodziców. – Lekcje regionalizmu kiere jeszcze pora lot tymu były, teraz niestety zostały w szkołach zlikwidowane. Na starzikach, na łojcach spoczywo ta wielko odpowiedzialność, żeby nie ino ta godka, ale i wszystkie zwyczaje, tradycje przekazywać – mówi Betina Zimończyk, Ślązaczka Roku 2001, mieszkanka Rybnika. Z pokolenia na pokolenie przekazywane z ust do ust. Forma ulotna, ale na inną – bardziej trwałą – wciąż brakuje zgody politycznej nawet na szczeblu wojewódzkim.