RegionWiadomość dnia

Nie tylko miejscowości, ale i urzędy! Mniejszość Niemiecka chce więcej dwujęzycznych tablic!

Tablica Januszkowic przy tablicy Januschkowitz. Zmiana nieduża, ale dla mniejszości niemieckiej z Januszkowic w powiecie krapkowickim wiele znacząca. Najstarsi mieszkańcy wsi zmiany nazwy ich małej ojczyzny przeżyli już kilkukrotnie. – Jeszcze musiałam poprawiać, gdzie było napisane Oderhein, gdzie ta nazwa w brzmieniu nazistowskim nic nie ma. Po prostu określa Cichy Zakątek nad Odrą – mówi Monika Wąsik-Pudla, działaczka Mniejszości Niemieckiej w Zdzieszowicach.

 

Pierwotnie jednak funkcjonowała tu nazwa Januschkowitz. Wieś w tej chwili zamieszkuje około tysiąca mieszkańców. Jedna trzecia z nich deklaruje niemieckie pochodzenia, mimo to dwujęzycznych tablic jak nie było, tak nie ma. – Wszędzie są już, a jakoś w Januszkowicach dopiero teraz słychać, że mają być – stwierdza Wilibald Oremek, mieszkaniec Januszkowic.

 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Chociaż ustawa o mniejszościach narodowych przewiduje stawianie dwujęzycznych tablic tam, gdzie 20 procent mieszkańców deklaruje na przykład narodowość niemiecką. W tej chwili przedstawiciele mniejszości chcą, żeby ten odsetek obniżyć do 10 procent. Chcą też, żeby tablice dwujęzyczne pojawiły się nie tylko przy drogach, ale też na przykład na dworcach. – Dać nie tyle możliwość mniejszości niemieckiej do poszerzenia możliwości realizacji tej ustawy, ale dać możliwość również innym mniejszościom większego zakresu korzystania z tej ustawy – stwierdza Rafał Bartek, dyrektor Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej.

 

Nawet te 10 procent nie byłoby tak skuteczne wymierne, żebyśmy mieli pewne, że te tablice staną. Chociaż przemawia za tym nie tylko ustawa o mniejszościach, ale też historia tej wsi. W sąsiednich miejscowościach podwójne nazwy są od lat. W wielu z nich jednak mniejszość niemiecka stanowi większość i co więcej, nie było sprzeciwu wobec obcojęzycznego nazewnictwa. – Dużo jest na przykład takich osób, którzy są przybyszami, przeprowadzili się do naszej wioski i z początku były takie małe konflikty, ale po wytłumaczeniu dlaczego jest tak a nie inaczej, zrozumieli – mówi Józef Reinert, mieszkaniec Raszowej.

 

Teraz przedstawiciele mniejszości chcą, żeby ci, którzy stąd kiedyś wyjechali, a także ich dzieci nie zapomniały o własnej historii i korzeniach. – Gdy przyjeżdżają tutaj w odwiedziny czują się jak kiedyś – za dawnych czasów, jak rzeczywiście są w domu – mówi Maria Reinert, sołtys Raszowej.

 

W Strzelcach Opolskich o tablice mieszkańcy narodowości niemieckiej bezskutecznie walczą od lat. Na początku tego roku strzeleccy radni większością głosów nie wyrazili zgody na przeprowadzenie konsultacji społecznych, w których mieszkańcy na temat niemieckiego nazewnictwa mogliby się demokratycznie wypowiedzieć. – Te głosowanie pokazało brak zrozumienia idei samorządności. Przecież ustawa o samorządzie mówi, że w przypadku ważnych spraw dla społeczeństwa należy przeprowadzać konsultacje, należy dopuszczać ludzi do głosu – podkreśla Joanna Mróz, działaczka Mniejszości Niemieckiej.

 

Udało się za to w podgliwickiej gminie Sośnicowice. Nie zabrakło jednak złej woli śląskich urzędników, którzy wbrew ustawie o mniejszościach narodowych, niemieckojęzyczne nazwy chcieli umieścić, ale na osobnych tablicach. – W innych krajach też są podwójne nazwy, jak na przykład choćby w Niemczech: Budziszyn-Bautzen – informuje Oskar Franik, mieszka w Sośnicowicach od urodzenia. W Sośnicowicach w końcu się pojawiły, ale kilka dni później zostały zdewastowane. W całym kraju dwujęzycznych miejscowości – i to nie tylko niemieckich – jest ponad tysiąc.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button