Misja w Afryce. Lekarz z Bielska-Białej jedzie do Ghany ratować życie biednym
W Ghanie, do której doktor Sławomir Kozieł, wyjedzie już za dwa tygodnie, o luksusach nikt nawet nie marzy. Raczej o tym, co europejczykom wydaje się być standardem. – Jeżeli ktoś nie ma pieniędzy, a jest chory na przykład na ostrą chorobę chirurgiczną to najczęściej umiera – mówi dr Sławomir Kozieł, chirurg ze Szpitala Miejskiego w Bielsku-Białej.
Ten czarny scenariusz zna doskonale, bo z pomocą chorym do Afryki wyjeżdżał już 6 razy. Zwykle na kilkanaście dni. Choć to niewiele, potrzebującym musi wystarczyć. – Jeśli chodzi o kwestie chirurgiczną, trudno jest zorganizować sprzęt, pacjentów na dłużej niż dwa tygodnie – mówi dr Sławomir Kozieł, chirurg ze Szpitala Miejskiego w Bielsku-Białej.
Dłuższy pobyt to większe pieniądze, których zwykle na pomoc potrzebującym brakuje. Wyjeżdżający na misje poświęcają własne środki lub liczą na pomoc darczyńców. Sami też angażują kolegów po fachu.
Doktor Przemysław Śleziński, pomagał w Tanzanii. Tam, w ciągu 10 dni, lekarze przeprowadzili 40 zabiegów. Choć początki kontaktu z miejscowymi nie należały do najłatwiejszych. – Byliśmy kimś z zewnątrz. Tę obawę przed nami – lekarzami białymi odczuwaliśmy, bo wyczuwało się pewien dystans – zaznacza dr Przemysław Śleziński, chirurg ze Szpitala Miejskiego w Bielsku-Białej. Który znikał, gdy dzięki chirurgom z Polski, chorzy wracali do zdrowia. – Uśmiech, jest zadowolenie. Oni są wdzięczni bardzo, bo że tak powiem, mogą wrócić do życia – podkreśla dr Przemysław Śleziński, chirurg ze Szpitala Miejskiego w Bielsku-Białej. W którym głównym problemem jest brak pieniędzy. Z tym stara się walczyć doktor Iwona Filipecka. Wspólnie z "Okulistami dla Afryki" wyjeżdża przynajmniej raz w roku. Dla niej koniec misji jest początkiem kolejnej. – Cały czas w głowie mam takiego pacjenta starszego, który szedł do nas 25 kilometrów przez busz i miał zaćmę na obu oczach. Nic nie widział i dowiedział się ode mnie, że trzeba operować – wspomina dr Iwona Filipecka, "Okuliści dla Afryki". Nie było sprzętu, narzędzi i miejsca, w którym można to było zrobić. Najbliższy szpital był oddalony aż o 300 kilometrów.
W ubiegłym roku polskim okulistom udało sie otworzyć gabinet w Kamerunie. Wierzą, że dzięki temu, ocalili nie tylko wzrok, setek ludzi. – Mając świadomość, że można zrobić coś lepszego, oni skończą podstawówkę, skończą gimnazjum, skończą liceum, może pójdą na studia i to będą te osoby, które będą zmieniały tę Afrykę – podkreśla dr Iwona Filipecka, "Okuliści dla Afryki".
Zmieniać Afrykę ksiądz Wojciech Grzywocz zaczął prawie 40 lat temu. Dwa lata po święceniach wyjechał do Kamerunu na misję kapłańską. – Kształcenie dzieci to było najważniejsze. Stawiałem kościoły, stawiałem przychodnie lekarskie, stawiałem szkoły – mówi. Tam też zmarł i został pochowany jego najbliższy kolega, inny kapłan z Polski. Teraz, po latach marzy o tym, by do Afryki wrócić. Jednak, nie pozwala mu na to zdrowie. – Płuca moje już wysiadły kompletnie, a tam musimy umieć zostawić samochód gdzieś i potem walić 30-40 kilometrów, żeby dotrzeć do ludzi – mówi ks. Wojciech Grzywocz, misjonarz. I stawiać dobro innych wyżej niż własne. Nawet, jeśli w misjach, tych kapłańskich, czy tych lekarskich trzeba pokonywać bariery, które innym wydają się być nie do pokonania.