Drastyczny plan naprawczy górnictwa. Tylko on może uratować kopalnie przed likwidacją!?
W Rybniku premier Donald Tusk przekonywał, że rozwiązywanie problemów górnictwa idzie w dobrą stronę. – Naszym celem i osiągnęliśmy tutaj dobry finał, jest nie zamykanie kopalń, bo są nierentowne, tylko takie zmiany w tych kopalniach, żeby stały się rentowne i dlatego odrzuciliśmy te propozycje, z którymi wiązały się masowe redukcje zatrudnienia – mówił.
Cztery tury negocjacji rządu ze stroną związkową i pracodawcami zaowocowały szkieletem planu ratunkowego dla polskiego górnictwa. Niewykluczone, że dojdzie też do konsolidacji tej branży z energetyką. – Planują koledzy połączyć KHW z KW oraz Weglokoksem. W drugiej wersji planuje się połączyć wybrane kopalnie z KW lub KHW z grupami energetycznymi. Pierwsze rozwiązanie niewiele kosztuje, ale też niewiele daje. Natomiast to drugie jest bardzo ryzykowne z punktu widzenia wyniku finansowego energetyki – ocenia Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. Która, by wyprowadzić sektor z długu przekraczającego obecnie 10 miliardów złotych, sporo będzie musiała zainwestować.
W największej w Europie spółce wydobywczej na 14 kopalń tylko trzy są obecnie rentowne. W pierwszym półroczu tego roku Kompania Węglowa miała ujemny wynik finansowy, ponad 340 milionów złotych na minusie. Strata całego polskiego górnictwa węgla kamiennego wyniosła w tym okresie blisko 780 mln złotych.
Nowy zarząd Kompanii na najbliższe 6 lat proponuje politykę cięcia kosztów. Plan naprawczy spółki zakłada m.in. racjonalizację płac, zmianę organizacji produkcji oraz sprzedaż kilku kopalń. – Jest bardzo trudnym planem, bardzo drastycznym, ale wynika z bardzo trudnej ekonomicznie sytuacji Kompanii Węglowej. Nie ulega wątpliwości, że jeżeli programu naprawczego nie będzie, Kompanii grozi upadek – stwierdza Krystian Krawczyk, Trybuna Górnicza.
Aby odzyskać finansową płynność, Kompania na rzecz JSW pozbyła się kopalni Knurów Szczygłowice. Los kolejnych czterech najbardziej nierentownych w spółce zakładów jest niepewny. – Do czasu zakończenia negocjacji społecznych, nie ujawniamy szczegółów tego programu – mówi Tomasz Zięba, rzecznik Kompanii Węglowej.
Blady strach padł ostatnio na pracowników Kopalni Sośnica- Makoszowy. W Gliwicach mówi się o likwidacji jednego ruchu zakładu i zwolnieniu blisko 3 tysięcy osób. – Straty społeczne – i to takie wielopokoleniowe – mogą być ogromne i trzeba przede wszystkim skupić się na tym, do tego nie dopuścić – zaznacza Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic. – Ta kopalnia może przynosić zyski, ta kopalnia ma złoża, które można wydobywać nie przez 2, 3 lata, ale przez 20, 30 – stwierdza Bogusław Ziętek, WZZ "Sierpień 80".
Związkowcy mówią wprost – na zamykanie kolejnych kopalń naszego przyzwolenia na pewno nie będzie. – Nie można likwidować na zasadzie, że dzisiaj mają zły wynik. Jeżeli tam są złoża udostępnione albo o krok od udostępnienia, to trzeba w te kopalnie inwestować. Gdy się nie będzie inwestować, to każda kopalnia padnie – mówi Wacław Czerkawski, Związek Zawodowy Górników w Polsce.
Ich zdaniem deklaracje i obietnice szefa rządu już w grudniu mogą stać się nieaktualne. – Nie wiadomo, kto przejmie schedę po premierze Tusku i z kim będziemy rozmawiać. Jeżeli to będzie tylko na poziomie KW, czy poszczególnych spółek, bez gwarancji rządowych, że nie będzie zwolnień i likwidacji kopalń, to może być duży problem – dodaje Wacław Czerkawski, Związek Zawodowy Górników w Polsce. Którego – z perspektywy Brukseli – Donald Tusk jako szef Rady Europejskiej rozwiązywać nie będzie już musiał.