RegionWiadomość dnia

Pikieta pracowników miejskich spółek w Katowicach. Domagają się podwyżek, bo zarabiają mniej niż…

Coraz częściej, mimo że są pracownikami miejskich spółek, sami korzystają z miejskiej opieki społecznej. – Na sponsorowanie imprez sportowych klubu sportowego się znajdują pieniądze, a dla pracowników nie ma – mówi Stefan Jendryszczyk, pracownik MOSiR Katowice.

 

Mimo że większość z nich pracuje na pełen etat, ledwo wiążą koniec z końcem. Jak mówią – od 4 lat nie mogą liczyć na podwyżki. – Były nieduże, ale były. Poza tym inflacja nie jest aż taka duża powiedzmy sobie szczerze. Doskonale wiem o tym, była to akcja raczej medialna – mówi Piotr Uszok, prezydent Katowic.

 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Jednak zdaniem związkowców protest to nie akcja medialna – jak ją określił prezydent, a efekt nieskutecznych rozmów prowadzonych od kwietnia zeszłego roku. Wspomniana podwyżka wahała się od 30 do 70 złotych, ale nie dotyczyła wszystkich. Protestujący domagają się podwyżki o 200 złotych, a także 600 złotych rekompensaty za brak podwyżek w poprzednich latach. Na wydanie takich pieniędzy urzędu nie stać. – Trudno wskazać konkretną liczbę osób. Kwoty, które musielibyśmy na to wydać są znaczne – zaznacza Jakub Jarząbek, UM Katowice.

 

Na 190 pracowników samego tylko Miejskiego Ośrodka Spotu i Rekreacji 2/3 nie zarabia dwóch tysięcy złotych. W urzędzie – z powodu małych zarobków – brakuje też chętnych na specjalistyczne stanowiska. – Nikt nie chce już u nas pracować. Przychodzą młode pielęgniarki, opiekunki i zostają na miesiąc. Potem dziękują za współpracę – mówi Barbara Świerk, Dom Pomocy Społecznej w Katowicach. Do tej pory, jak twierdzą, za walkę o podwyżkę straszono ich zwolnieniami, dziś to oni straszyli. Pracowników instytucji podległych katowickiemu magistratowi jest aż 6 tysięcy. Ten głos może się więc okazać decydujący nie tylko w sprawie płac, ale również w nadchodzących wyborach.

 

Jerzy Ziętek poparł postulaty protestujących.  10 lat bez realnej podwyżki to stanowczo za długo. Jak można dopuszczać do takich sytuacji? – pytał władze miasta Jerzy Ziętek. – Przecież w tym czasie wzrosły wydatki niemal na wszystko. Zdrożały czynsze. Podniesiono opłaty za wodę, która w Katowicach jest jedną z najwyższych w kraju. Jak więc można przez dekadę nie podnieść własnym pracownikom pensji? Lipcowa podwyżka o 100 złotych niewiele rozwiązała.

 

Ziętek zwraca też uwagę na to, że cała sytuacja jest niezrozumiała zwłaszcza na Śląsku, gdzie od lat zawsze ceniło się dobrych pracowników. – Za dobrze wykonaną pracę pracownik powinien otrzymać godną i dobrą zapłatę – przypomina.

 

Mieszkający w Katowicach poseł zastanawia się też, w jaki sposób można wymagać od urzędników zaangażowania na rzecz miasta, skoro niektórym z nich wypłaca się niemal minimum środków. – Oczekujemy od urzędnika, że będzie wizytówką miasta i będzie się troszczył o jego mieszańców, a tymczasem skazujemy go na zamartwianie się o to, jak związać koniec z końcem? Przecież to jakieś nieporozumienie – mówi Jerzy Ziętek.

 

Jerzy Ziętek chce spotkać się z protestującymi, aby wspólnie znaleźć rozwiązanie tej trudnej sytuacji. – Chcę, aby w moim mieście żyło się dobrze i aby każdy pracownik był uczciwie wynagradzany. Oszczędności w mieście można przecież poszukać, ograniczając inne wydatki – stwierdza Jerzy Ziętek.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button