AlarmRegionWiadomość dnia

Poruszająca do łez historia cierpienia i miłości, która pokona wszystko… [WIDEO]

Takiej wizyty i dramatycznych wieści, obawiała się najbardziej… -Po pracy próbowałam kilkadziesiąt razy do niego dzwonić i…nie odbierał telefonów – wspomina dramatyczne chwilę związane z wypadkiem męża Ewa Andrzejewska. Rok temu, Ewa Andrzejewska, przez kilka godzin czekała na powrót męża z pracy. Dopiero późnym wieczorem, dowiedziała się co się wydarzyło. -Zanim pojechałem do Ewy, wiedziałem już co się stało. Wiedziałem że był wypadek, jako pracodawca, nie mogłem wiedzieć, bo nikt nie udzielił informacji co mogło się stać – mówi Mariusz Wala, były szef Adriana Andrzejewskiego.  Nim znalazł tę – Adrian Andrzejewski przez rok szukał pracy. Pracował jednak krótko. -Dostałem kluczyki, pojechałem w trasę no i tak jeździłem przez miesiąc. No i po miesiącu, niestety, się stało co się stało – mówi Adrian Andrzejewski. Tego jednak do dziś nie pamięta. Wie, że w wypadku nie ucierpiał kierowca drugiego busa. Sam jednak, miał zmiażdżoną rękę, którą trzeba było amputować. Przez liczne złamania, do tej pory nie może chodzić. -To było takie uderzenie, że ja swoją częścią kabiny trafiłem w tył tego drugiego busa – dodaje Adrian Andrzejewski.

 

 

Natychmiast został przewieziony do krakowskiego szpitala. Tam, diagnoza lekarzy była dramatyczna – 1 procent szans na przeżycie. Przez miesiąc, w śpiączce Adrian Andrzejewski walczył o życie… -Codziennie się przychodziło do tego szpitala i codziennie były złe informacje. I był taki jeden moment, że przyszła do mnie pani doktor prowadząca i powiedziała że może się zdarzyć tak, że dostanę telefon że mąż nie żyje – mówi Ewa Andrzejewska. Silna wola i pomoc specjalistów sprawiły, że dziś powraca do zdrowia, mimo trudności – przede wszystkim tych finansowych. Proponowana przez NFZ rehabilitacja wiązałaby się bowiem z miesiącami oczekiwań. To także, z pomocą żony udało się przezwyciężyć i wspólnie pracować nad sprawnością. -Powiem szczerze, że na pewno ja mam łatwiej niż moja żona – mówi Adrian Andrzejewski.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

 

Na niej ciążą wszystkie obowiązki, zawodowa praca, opieka nad 5-letnią córką i pomoc mężowi. I choć trudno im wymazać z pamięci tamte wydarzenia, teraz doceniają każdy drobiazg, który zbliża ich do normalnego życia. -Nie mamy najgorzej. W życiu są ludzie, którzy mogą już nie wstać z tego łóżka, a mnie mobilizuje to, że wiem że mąż będzie chodził – mówi Ewa Andrzejewska. O ile kosztowna rehabilitacja będzie mogła być kontynuowana. W powrocie do sprawności, niezbędna jest też proteza ręki, za którą trzeba zapłacić 160 tysięcy złotych. Ewa i Adrian pomocy szukają gdzie tylko się da. Dziś w ustrońskim amfiteatrze zorganizowali charytatywny koncert. Dochód z niego to jednak nadal kropa w morzu potrzeb. -Nie chcemy też stać z puszkami, bo tych ludzi jest bardzo dużo, każdy coś chce i ludzie mają przesyt tego, dlatego staramy się zrobić coś dla kogoś i w zamian coś dostać – podkreśla Ewa Andrzejewska. Coś co na przekór temu co ich spotkało, pozwoli im być szczęśliwą rodziną.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button