RegionSilesia Flesz

Wodzisław Śląski: straż miejska rezygnuje z fotoradaru w samochodzie. Kierowcy mogą odetchnąć?

Ford z fotoradarem na liczniku ma ponad 130 tysięcy kilometrów i około 22 tysięcy unikalnych fotografii, na których większość z uwiecznionych wolałaby się nie znaleźć. Na tym jednak podsumowań koniec, bo w Wodzisławiu fotoradarowi władze powiedziały "nie". Rezygnacja ze znienawidzonego przez polskich kierowców urządzenia, tak naprawdę zdaniem Janusza Lipińskiego to również plusy dla samej wodzisławskiej straży miejskiej. – Urządzenie też wymaga sporego nakładu finansowego, czyli ma już 10 lat jakby nie było, więc jakość tych zdjęć nie jest najlepsza. Wobec tego zrezygnowaliśmy z jego działania – oznajmia komendant Straży Miejskiej w Wodzisławiu Śląskim. Kampania wyborcza, czy może jednak ukłon w stronę kierowców. No cóż przynajmniej z tej perspektywy krytyki trudno się spodziewać. – Ważne jest, żeby policja zajęła się swoimi zdaniami, inspekcja transportu drogowego swoimi do tego jest powołana, a straż miejska swoimi – podkreśla Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia Śląskiego.

 

Niestety w myśl powszechnie panującego wśród samorządowców przekonania, to jedno z podstawowych zadań straży miejskiej i gminnej. Kolejnym niestety argumentem na tak dla fotoradarów jest dzisiejsza decyzja Sądu Najwyższego. W jej myśl straż miejska może wnosić do sądu o ukaranie właściciela pojazdu, który odmówił wskazania, tego kto kierował jego autem w czasie, gdy popełnione zostało wykroczenie. – Jeżeli jakakolwiek sprawa, podobna sprawa wpłynie do sądu najwyższego, sąd najwyższy jest zmuszony wydać orzeczenie zgodne z treścią dzisiaj orzeczonej uchwały – odpowiada Krzysztof Michałowski, zespół prasowy Sądu Najwyższego. Zgodnie z zapisem kodeksu wykroczeń karze grzywny podlega właściciel pojazdu, który "wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie". – Tego się nie powie oficjalnie, natomiast prawda jest taka, że w większości też przypadków oni dostają wytyczne ile, jakie wartości, jakie kwoty, więc w tym momencie szuka się miejsca na siłę, gdzie wiadomo, że kierowcy pojadą – uważa Bartłomiej Mijal, dziennikarz motopatrol.pl.

 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Tak jak na przykład w Szczekocinach, gdzie w zeszłym roku powstała jednoosobowa straż miejska. Oficjalnie oczywiście, by dbać o ład i bezpieczeństwo. – Ruch jest szalony, jest bardzo dużo samochodów. Zrobiliśmy kiedyś test polegający na sprawdzeniu, ilu kierowców łamie przepisy w miejscu, gdzie zginęło 19 osób – tłumaczył Krzysztof Dobrzyniewicz, burmistrz Szczekocin. Niestety jednak bez względu na piękne slogany, to często sposób na łatanie dziury w miejskiej kasie. Możliwe do uzyskania dzięki niemu zyski wpisywane są do miejskiego budżetu, już na etapie jego planowania.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button