Marszałkowska dogrywka w Rudzie Śląskiej i Sosnowcu. Kto ma szanse w II turze?
Prosto z Warszawy do Rudy Śląskiej. Przyjechał w zastępstwie Ewy Kopacz i na salonach człowieka Platformy wspierał tak, jak sama premier sobie tego życzyła. – Wiemy, kto się sprawdził, wiemy, kto co zrobił, stawiajmy na takich ludzi. Takich jak wicemarszałek Skowronek. Owacja na cześć pani wicemarszałek podwójna. Po pierwsze dla podbudowania. Po drugie, żeby jeszcze raz pogratulować wejścia do drugiej tury bitwy o fotel prezydenta miasta. W niej zmierzy się z obecną prezydent Grażyną Dziedzic. Choć różnica między paniami to dwanaście procent, jak mówi ta, która jak na razie przegrywa, jest ona do odrobienia. – To jest kwestia przypomnienia nazwiska. Nazwisko pani prezydent Dziedzic funkcjonuje na rynku samorządowym cztery lata. To jest dużo, więc ja muszę dołożyć należytej staranności, żeby przypomnieć, że jest ktoś taki jak Aleksandra Skowronek – zaznacza Aleksandra Skowronek, kandydatka na prezydenta Rudy Śląskiej.
Tyle, że – zdaniem kontrkandydatki – żeby coś przypominać, najpierw musi to zapaść w pamięć. Za sukcesem nie stoi program czy dokonania, a raczej znany Polakom fundament. – Myślę, że nazwisko znane nie było, ale jest z Platformy Obywatelskiej i ten elektorat po prostu zagłosował na nią – stwierdza Grażyna Dziedzic, prezydent Rudy Śląskiej.
Ten elektorat zagłosował też w wyborach do rady miasta i tam dał Platformie aż 9 mandatów. Komitet Wyborczy Grażyny Dziedzic uzyskał ich o 4 mniej. Choć to spora różnica, to w oddanych kartach mierzona jest zaledwie siedmiuset głosami. Dlatego obecna prezydent tego wyniku nie traktuje jako złej wróżby.
Podobnie do przegranej SLD w wyborach do rady miasta podchodzi Kazimierz Górski, prezydent Sosnowca, ubiegający się o reelekcję. W pierwszej turze z obecnym prezydentem setką głosów wygrał wicemarszałek województwa śląskiego Arkadiusz Chęciński. Do niedawna zastępca prezydenta Górskiego, którego zdaniem za tym sukcesem także stoi rządząca partia. Choć z każdym rywalem należy się liczyć, to być może łatwiej pokonać tego, którego dobrze się zna. – Pan Chęciński to jest mój wychowanek, wiem dobrze, znam jego możliwości i wychowaliśmy go w jakiś sposób na wicemarszałka, na członka zarządu województwa śląskiego – zaznacza Kazimierz Górski, prezydent Sosnowca.
Co zdaniem wicemarszałka jest sporym nadużyciem. Uczył się sam, na własnych błędach. Dla niego wygrana w pierwszej turze jest owocem pracy – nie zajmowanego stanowiska, a raczej działania. Choć za nie, zwłaszcza za jeden z najważniejszych projektów, za które odpowiadał, czyli dokończenie budowy Stadionu Śląskiego, zbierał medialne nagany. – Dostałem Stadion Śląski – jak to mówię często – w spadku. To, co udało nam się na Stadionie Śląskim zrobić, to przekazuję mieszkańcom z pełną uczciwością – jak było, jak jest, nie wstydząc się, że w pewnym momencie moi koledzy popełnili błędy – mówi Arkadiusz Chęciński, kandydat na prezydenta Sosnowca.
Sam w kampanii do błędów się nie przyznaje, choć trudno zaprzeczyć, że dzięki stadionowej aferze zyskał rozgłos. Choć nie najlepszy, jak widać skuteczny. Tak jak skuteczne, póki co okazuje się kandydowanie z ramienia obecnej rządzącej partii. – Głosy rozkładały się bardzo równomiernie, co może powodować dużą mobilizację podczas drugiej tury wyborów – stwierdza Adrian Leks, dziennikarz portalu wybory.tvs.pl. To może wpłynąć na większą frekwencję. Choć ta w Rudzie Śląskiej i w Sosnowcu, jeszcze cztery lata temu pozostawiała wiele do życzenia.