AlarmRegionWiadomość dnia

Dariusz P. podpalił własną rodzinę? Rodzina chce poznać prawdę i …spokojnie czeka

Sami nie zabierają głosu. Od chwili tragedii w imieniu rodziny ofiar pożaru domu w Jastrzębiu-Zdroju występuje jedynie pełnomocnik. Do tej pory nikt nie wie, jak było naprawdę… Wszyscy czekają na to, aż rozpocznie się proces i poznają rzeczywistą prawdę. Wszyscy, czyli najbliższa rodzina ofiar pożaru, do którego doszło w maju 2013 roku w Jastrzębiu-Zdroju. Nadal trwa postępowanie prokuratorskie. Śledczy o podpalenie podejrzewają męża i ojca – Dariusza P. Zlecili biegłym sprawdzenie, czy w chwili dokonania zbrodni był on poczytalny. Po trwającej niespełna dwa miesiące obserwacji psychiatrycznej, opinia biegłych trafiła do prokuratury. -Dariusz P. jest zdrowy, czyli inaczej mówiąc był zdrowy i poczytalny w chwili zarzucanego mu przestępstwa – mówi Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. A to oznacza, że śledztwo w sprawie tragedii nie zostanie umorzone, a Dariusz P. będzie odpowiadał karnie. Choć jeszcze podczas wizji lokalnej, gdy dom opuszczał w towarzystwie śledczych, do winy się nie przyznawał. -Nie mam z tym pożarem nic wspólnego, rodzina była dla mnie wszystkim – mówił wtedy Dariusz P.

 

 

 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Prokuratura nie ma jednak wątpliwości. To było celowe i zaplanowane działanie. Dariusz P. zabił żonę i czwórkę swoich dzieci. Wszyscy zatruli się tlenkiem węgla. Dariusza P. w chwili pożaru nie było w domu. Twierdził, że był wtedy w pracy. Jak się okazało, kłamał. Już podczas akcji ratunkowej, uwagę strażaków zwróciło nietypowe zabezpieczenie domu, który w chwili pożaru przypominał twierdzę. –Pierwsza majowa ciepła noc, gdzie każdy otwiera okna, a tutaj były szczelnie zamknięte – wspomina jeden ze strażaków, gaszących pożar domu w Jastrzębiu Zdroju. Wszystkie, oprócz jednego okna… -W szczytowej ścianie budynku wzywał pomocy młody człowiek, siedemnastoletni mieszkaniec, który okazało się powiadomił straż pożarną – mówi st. bryg. Edward Deberny, Państwowa Straż Pożarna w Jastrzębiu-Zdroju (wyp. z 27.03.2014). Tylko najstarszy syn mężczyzny przeżył tragedię. Jak ustalili prokuratorzy, Dariusz P. ogień miał zaprószyć w aż pięciu miejscach, niemal jednocześnie. Próbował też skierować śledztwo na fałszywe tory. Sam do siebie wysyłał sms-y z pogróżkami.

 

 

Motywem zabójstwa miała być chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia. Sam podejrzany, tuż po tragedii wielokrotnie udzielał wywiadów. Budził zaufanie i był wiarygodny. –Czasem jadę koło 14.00 do naszego domu i czekam w ogrodzie na żonę, która z Agusią wróci z przedszkola. Choć wiem, że one nie wrócą, że to koniec… – mówił Dariusz P. w jednym z wywiadów. Na samym początku nic nie wskazywało na to, że ze śmiercią własnej rodziny może mieć coś wspólnego. -Podczas tej rozmowy padło zdanie, że będzie miał wyrzuty sumienia do końca życia i to była jedyna rzecz, która nas zaniepokoiła – mówi Katarzyna Spyrka, dziennikarka Dziennika Zachodniego (wyp. z 27.03.2014). Od 9 miesięcy Dariusz P. przebywa w areszcie. Pełnomocnik rodziny ofiar nie zdradza, czy mężczyzna próbował nawiązać z nimi kontakt. Teraz, nadal trwają przesłuchania świadków, a prokuratura kończy prowadzenie postępowania. -Spodziewam się, że na początku marca skierujemy w tej sprawie akt oskarżenia do sądu – mówi Michał Szułczyński, Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Jak na razie nie wiadomo, jakiej kary dla Dariusza P. będzie domagał się prokurator. Wiadomo jednak, że skoro został uznany za poczytalnego, grozi mu nawet dożywocie.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button