– 30 stycznia, chory na cukrzycę 38-latek w drodze z pracy zasłabł w autobusie. Zamiast udzielić mu pomocy, zawieziono go… na zabrzańską izbę wytrzeźwień. Spędził pięć godzin w celi z „prawdziwymi” pijakami. W tym czasie małżonka, nie mogąc się z nim skontaktować, obdzwoniła wszystkie szpitale na trasie jego podróży. Bez rezultatu. Na szczęście „przygoda” mężczyzny nie miała tragicznego finału, wyszedł wieczorem z… rachunkiem na 280 złotych. Zabrze stało się obiektem kpin w głównych wydaniach dzienników telewizyjnych, jako miasto, w którym nie potrafi się odróżnić pijanego od osoby z atakiem cukrzycy – przytacza niedawne zdarzenie gazeta.
Ku zaskoczeniu mieszkańców Zabrza, na stronie internetowej Straży Miejskiej 24 lutego pojawił się komunikat zatytułowany… "Placówka przyjazna osobom chorym na cukrzycę".
Skąd nagle u strażników tyle kompetencji, by mogli uchodzić za przyjaznych cukrzykom? Okazuje się, że to skutek szkolenia, w którym strażnicy musieli wziąć udział po styczniowej skandalicznej wpadce.
– Dyplom dostaliśmy wczoraj za dodatkowe doszkolenie pracowników, aby w przyszłości lepiej oceniali przypadki ludzi chorych na cukrzycę – mówi lokalnej gazecie Mirosława Uziel-Kisińska, komendant zabrzańskiej straży miejskiej.
W oświadczeniu SM Zabrze czytamy m.in. "Strażnicy zostali poinstruowani o symptomach niedoboru cukru, o zachowaniu cukrzyków w ekstremalnych sytuacjach oraz jak powinni sobie radzić w takich przypadkach."
Czy zatem cukrzycy mogą już czuć się w Zabrzu bezpiecznie? Oby żaden chory nie musiał się o tym przekonywać.