KrajRegionSilesia Flesz

Letnie Grand Prix w Zakopanem odwołane. Wielkie Krokiew do remontu

Kompleks skoczni w Zakopanem wymaga błyskawicznej modernizacji. Dlatego młodzi adepci skoków narciarskich ze stolicy polskich Tatr chcąc nie chcąc, trenują teraz w Szczyrku. Wielka Krokiew i pozostałe obiekty w Zakopanem po raz ostatni były gruntownie modernizowane w 2004 roku. Teraz nawet nie można na nich trenować. – Były głosów trenerów kadry, że na rozbiegu "nie jedzie" i jest to niebezpieczne dla zawodników – opowiada Wojciech Skupień, były skoczek narciarski, trener TS Wisła Zakopane. Dlatego komitet organizacyjny zawodów, według działaczy Polskiego Związku Narciarskiego podjął jedyną słuszną w tej sytuacji decyzję – o odwołaniu pod Giewontem sierpniowych zawodów Letniej Grand Prix. – Gdyby nawet zrobiono coś w trybie awaryjnym z tymi torami to kto da gwarancje, że po pierwszej serii jury konkursu nie odwoła tych zawodów, bo to za krótki czas, żeby cokolwiek zrobić – uważa Andrzej Wąsowicz, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego.

 

By naprawić zniszczone w Zakopanem tory na rozbiegu skoczni. Bez nich Wielka Krokiew nie uzyska od FIS-u homologacji na organizacje jakichkolwiek zawodów. – Trochę smutne dla mnie, bo tam zawsze jest dużo kibiców, zawsze emocje były. Skocznia jest najlepsza w Polsce, praktycznie może nawet w Europie – oznajmia Mariusz Stępień, kibic skoków narciarskich. Ale nie dla działaczy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i sterników polskiego narciarstwa. – Okazało się, że stopień zużycia tych torów najazdowych, czyli tych porcelanowych guzików, na których ślizga się płoza narty oraz prowadnic aluminiowych jest tak wytarte, to już jest po 10 latach użytkowania, są tak zużyte – mówi Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

By uniknąć groźnych kontuzji i międzynarodowych reperkusji działacze już teraz chuchają na zimne. Tak, by uratować dla Zakopanego chociaż styczniowy Puchar Świata. – W zimie te tory są zupełnie niepotrzebne, tak jest taki system mrożenia i wycinania się te tory lodowe, tak jak tu na Malince i nie widzę tego zagrożenia – zaznacza Andrzej Wąsowicz. Wiślańskiej skoczni tak przykry upadek nie grozi. Na przełomie lipca i sierpnia cała czołówka najlepszych na świecie skoczków narciarskich zaprezentuje się na obiekcie im. Adama Małysza, ale to czy w Zakopanem dojdzie do reaktywacji Wielkiej Krokwi już tak pewne nie jest. Wszystko zależy teraz od decyzji i pieniędzy Ministerstwa Sportu oraz od zaradności dyrekcji Centralnego Ośrodka Sportu w Zakopanem, właściciela tatrzańskiego kompleksu skoczni. Bo jak mówią eksperci, naprawdę nie wiele trzeba by te obiekty znowu nie tylko na kibiców działały jak magnes. – Kosmetyka zeskoku, kosmetyka całego progu. Myślę, że jeżeli do zimy organizatorzy uporają się z tymi technicznymi problemami, to ta skocznia odżyje i będzie można oglądać nie tylko skoki 130-metrowe, ale także te 140-metrowe – podsumował Jan Szturc, trener skoków narciarskich.

 

W poniedziałek oficjalna, ostateczna decyzja FIS, jeśli nie uda się uratować letniego konkursu w Zakopanem, być może na początku sierpnia to Wisła trzykrotnie będzie gościła Kamila Stocha i spółkę. <.>

 

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button