Śmierdzący problem

Nieznajomość, albo po prostu nieprzestrzeganie prawa w tym miejscu to już normalność. Tyle, że do tej normalności nie mogą się przyzwyczaić okoliczni mieszkańcy. – To jest po prostu skandal dla nas, wszystkich miekszańców, że tu takie zbiorowisko śmieci. My jesteśmy tutaj po prostu zagrożeni, boimy się o własne życie – mówi Małgorzata Okoń, mieszkanka Czułowa.
– Były pretensje do Alby, było nawet zebranie jakieś z tym prezesem całym, ale ciągle efektów żadnych – mówi Grażyna Koczjoł, także mieszkanka.
Efekty? – jedynie na papierze. Firma Alba w piśmie do Urzędu Miasta minęła się z prawdą. Jak piszą śmieci zostały wywiezione i uprzątnięte, pozostały jedynie te ścinki, które uległy podpaleniom.
Widocznie pracownicy Alby tej góry śmieci na własnym terenie, nie zauważyli. A góra nie dość, że nielegalna to i niebezpieczna. – Dalej jest zagrożenie, ludzie tu przywożą złom, makulaturę i niech no który rzuci znowu papierosa – mówi Józef Koczjoł, mieszkaniec Czułowa.
Połtora miesiąca temu część składowiska spłonęła. Od tego czasu i pogorzelisko, i pozostałe śmieci jak leżały tak leżą. A prezes spółki Alba jak był zajęty, tak zajęty jest dalej i nie znalazł czasu, żeby z nami porozmawiać.
Choć spotkań, a nawet kontroli w tyskiej Albie było wiele. – Miasto nie ma możliwości prawnych odebrania koncesji temu zakładowi, wydział komunalny i ochrony środowiska po wielu kontrolach nie stwierdził uchybień, które pozwalałyby prawnie odebrać pozwolenie na gospodarkę odpadami – mówi Aleksandra Cieślik, UM w Tychcach.
Kilka metrów wysokości, nieprzyjemny zapach i nienajlepszy widok – być może ta krótka charakterystyka pomoże urzędowi wykryć je przy następnej kontroli.