Remont?

Takich wspomnień w Nikiszowcu znaleźć można wiele. Renata Wolska chętnie opowiada o czasach, kiedy na robotniczym osiedlu działała pralnia. – Stare maszyny, ale to jeszcze na takie kręcidełko, się kręciło. Pranie się wymaglowało. Kapitalnie było. A teraz co? Nie ma nic! – mówi Wolska.
Nie ma niczego, choć plany były duże. W pralni miała powstać filia Muzeum Historii Katowic. Jak na razie jest tylko tabliczka i oczekiwanie na remont. Ta sytuacja dziwi dr Irmę Kozinę, historyka sztuki. – W przyszłości ta dzielnica Nikiszowiec będzie taką bardzo elitarną dzielnicą, gdzie będzie beradzo dużo artystów, historyków sztuki. I tym samym muzeum to jest rzecz niezwykle wskazana – uważa dr Kozina.
Wskazane nie znaczy jednak osiągalne, choć wielu walczy, by tak było. Jednak na ich drodze piętrzą się przeszkody. Nieoficjalnie mowi się o całkowitym braku pieniędzy, które pozwoliłyby rozpocząć odnawianie obiektu. Oficjalnie przeszkoda jest tylko jedna.
– Chcemy realizować ten cel zgodnie z zamierzeniem. A opóźnienia wynikają tylko i wyłącznie, właśnie z procedur unijnych, pozyskiwania środków w ramach konkursów unijnych – uważa Waldemar Bojarun, rzecznik UM w Katowicach.
Powtierdza to, Edyta Sytniewska, naczelnik wydziału kultury. Według niej muzeum należy do grona priorytetów. – Dość niedawno jestem na stanowisku naczelnika wydziału kultury, więc po kolei rozpatruję sprawy. To właśnie jest jedna z tych spraw, które mnie żywotnie interesują i zajmują – mówi Sytniewska, naczelnik wydziału kultury UM w Katowicach.
Jednak w te zapewnienia nie wierzy Michał Smolorz, publicysta. – Tam się nic nie dzieje bez nacisku dziennikarskiego, bez jakichś społecznych akcji, bez awantur i tak dalej. Ja w ogóle odnoszę wrażenie, że właściwie w ogóle władzom miasta tak prawie że na Nikiszu nie zależy – stwierdza Smolorz.
Trudno jest jednoznacznie powiedzieć, komu i na czym tak na prawdę zależy. Fakty są… była pralnia, życie społeczne tam kwitło teraz jest muzeum i jak na razie nie ma co, ani gdzie kwitnąć. Raczej więdnie.