Reklama kontrolowana

Strażnicy miejscy mają nadzieję że pomoże to w walce z nielegalnym “upiększaniem” miasta. Mieszkańcy z powątpiewaniem kiwają głowami mówiąc, że i tak bałagan będzie dalej.
Pierwszy raz na żywo w internecie. Kiedy tylko radni doszli do porządku z systemem transmisji sesji w sieci wzięli się za porządkowanie miasta.
W pozbyciu się takich upiększaczy miejskiego krajobrazu pomóc ma nowe prawo. Przyklejenie każdej reklamy na budynkach, czy latarniach należących do miasta teraz będzie kosztować. I trudno się dziwić, że właściciele małych firm, których nie stać na większą reklamę nie są tym zachwyceni.
Płatne będzie nie od słupa a od metra kwadratowego. W centrum Katowic trzydzieści złotych miesięcznie. 100% piechota
– Zależy nam na uregulowaniu tej sprawy i stworzeniu pewnych narzędzi do egzekwowania i wymuszania pewnego porządku wpływy są nieznaczące – uważa Leszek Piechota, wiceprezydent Katowic.
Nieznaczące dla miasta. Bijące za to po kieszeni reklamodawców. Bo choć taka ulotka to tylko kilka centymetrów kwadratowych, kiedy są ich setki robi się z tego pokaźna sumka.
Mieszkańcy uważają, że to nic nie da i dalej plakaty będą lepione w nieprzeznaczonych do tego miejsacach. Nic nie daje, bo zgodnie z obowiązującymi jeszcze przepisami, żeby ukarać trzeba przyłapać na gorącym uczynku. A dzienni plakaciarze – tacy jak Andrzej Plaszczyk mówią że pieniądze z tego są zbyt małe, by ryzykować mandat.
– Głównie sprawdzamy miejsca, gdzie można kleić, nie wszędzie jest to możliwe, więc uważamy na to – mówi Plaszczyk.
Znacznie mniej muszą uważać osoby plakatujące nocą, kiedy ulice Katowic patroluje tylko kilku strażników miejskich. Wtedy też pojawia się najwięcej nielegalnych reklam.
Jak mówi Krzysztof Król ze straży miejskiej nowe przepisy znacznie ułatwią strażnikom pracę, bo za reklamę odpowiadać będzie nie tylko plakaciarz ale i firma, która zleca jej przyklejenie.
– Jeżeli ta opłata nie zostanie uiszczona na podstawie jakiejś umowy, taki zleceniodawca będzie pociągnięty do odpowiedzialności cywilnoprawnej – stwierdza Król.
Tyle, że zdaniem Krystiana Dudka, specjalisty rynku reklamowego zamiast do porządku prowadzić to może do nieczystej konkurencji.
Te przepisy nie będą obowiązywać komitetów wyborczych podczas kampanii. Trudno się jednak dziwić politykom, ze nie chcą rezygnować z darmowej reklamy. A i bez tego prawa w czasie kampanii chwytów poniżej pasa nie brakuje.