Warsztaty dla ofiar przemocy

Najbliżsi nie potrafili zrozumieć decyzji o ucieczce z domu. Dlatego Darii nie było łatwo z dnia na dzień przenieść się do Ośrodka Wspierania Rodziny. – Nigdy nie szukałam pomocy, nie mówiłam co się dzieję w domu, dopiero od września, jak ojciec mnie pobił i miałam siniaka pod okiem – mówi Daria, mieszkanka Miejskiego Ośrodka Wspierania Rodziny w Sosnowcu.
W takich ośrodkach przebywają kobiety w różnym wieku. Zanim jednak poproszą o pomoc, nie raz przez kilkanaście lat znoszą upokorzenia.
I jak to zwykle bywa, że nikt nie reagował. Są jednak osoby, które nie wierzą, że musi tak być. Do tej grupy należą Aktywne Kobiety, które od lat pomagają między innymi ofiarom przemocy w rodzinie. – Uczestniczki tych form pomocy przychodzą i informują nas o tym, jakie mają jeszcze problemy i jakiej pomocy potrzebują – mówi Halina Sobańska, prezes Stowarzyszenia Aktywne Kobiety.
Z tych potrzeb powstał program “Oczy szeroko otwarte”. Aby wziąć w nim udział, wystarczy wypełnić specjalny formularz, np. w internecie. Program adresowany jest nie tylko do ofiar, ale także do agresorów, bo będą też warsztaty porozumiewania się w parze.
Bo przemoc często zastępuje rozmowę. Mimo to wciąż niewiele osób decyduje się ujawnić prawdę. – Niejednokrotnie zdarza się, że ta osoba pokrzywdzona nie chce składać zeznań, które by obciążały osobę najbliższą. Pomimo tego, że jest to sprawca, który krzywdzi – stwierdza mł. asp. Marek Wręczycki, KWP w Katowicach.
Dlatego statystyki nie do końca oddają domową rzeczywistość. Wynika z nich, że w pierwszym półroczu bieżącego roku ofiarami stało się około 37 tysięcy kobiet, 430-stu mężczyzn oraz niemal 2,5 tysiąca dzieci.
Monika Czapla wierzy, że najważniejsza jest świadomość. Powszechna świadomość problemu, dlatego oczy szeroko otworzyć pomagają np. warsztaty asertywności. – Uczestnicy mają nauczyć się innej postawy w życiu osobistym, życiu zawodowym, w relacjach rodzinnych – mówi Monika Czapla, Stowarzyszenie Aktywne Kobiety.
O tym, jak bardzo takie spotkania są potrzebne nie jedno krotnie przekonała się Iwona Machura. – Panie wierzą w to, że jak tylko zmienią miejsce zamieszkania i przeprowadzą się do placówki to problem się rozwiąże. To nie jest prawda. Jeszcze jest psychika, która ma już lekki rys, że się coś tam się złego działo – stwierdza Iwona Machura, psycholog.
Bo to coś często zmienia całe życie. Dobrze jeśli zostawia po sobie tylko lekki rys i pozwala wierzyć, że powrót do codzienności jest możliwy.