Szpital czeka na pomoc

Mysłowicki szpital, w którym straty liczone są w milionach do dzis nie otrzymał żadnej pomocy. – Ja się w ogóle dziwię, że tu wszyscy się starają, pilnują, a władze województwa czy urząd miasta w ogóle nie pomagają – mówi Krystyna Kluszczyńska, pacjentka.
Nie ma pomocy dla szpitala – nie ma pomocy dla nowych pacjentów. Ogromnym utrudnieniem dla szpitala jest awaria urządzenia do sterylizacji. Wszystkie narzędzia muszą być przewożone do innych placówek, albo zastępowane jednorazowymi. Ale w takich warunkach, bez wsparcia z zewnątrz dalszy los szpitala jest zagrożony. – Codziennie raport jest składany do centrum zarządzania kryzysowego miasta mysłowice, do dnia dzisiejszego żadnej konkretnej pomocy nam nie zaproponowano – powiedziała Mirella Mac, dyrektor szpiatala numer 2 w Mysłowicach.
– Trudno pomagać na siłę, tak jak powiedziałam, pani Mirella Mac która wydaje się być osobą kompetentną i która wie czy chce pomocy czy nie chce, sama stwierdziła że dopiero pełne dane będzie miała około środy – stwierdziła Izabela Gołaszczyk, Sobczyk, UM Mysłowice.
Na pełne dane nie czekało wojewódzkie centrum zarządzania kryzysowego. Dzięki współpracy z dyrekcją szpitala, pacjenci trafiają do innych szpitali w regionie. – Na pewno nikt nie zostanie na ulicy, jeśli jego stan będzie wskazywał na to że powinien zostać w szpitalu, powinien być na obserwacji czy na leczeniu – mówi Wojciech Brachaczek, koordynator wojewódzkie centrum zarządzania kryzysowego.
Pozostaje tylko liczyć na to, że pacjenci nie pozostaną na ulicy, a szpital na lodzie.