Tunel zamiast wiaduktu

Każda wycieczka po metalowym highwayu nad torami to jak kadr z filmu, ale już raczej czeskiego. – Pod wiaduktem koszmarnie, a po górze jeszcze gorzej, szczególnie zimą bo jest śliski jak diabli, ale krótko mówiąc strach się bać po prostu – mówi Urszula Marcisz – Piechnik, mieszkanka Pszczyny.
Miał być strachem tymczasowym, a stał się strachem długowiecznym. Wiadukt na ulicy Bielskiej stoi już kilkanaście lat. – Zawsze mówiłem święty Krzysztofie miej nas w swojej opiece jak przez to przejeżdżałem, bo tak to można spuentować – powiedział Dariusz Banasik, instruktor nauki jazdy.
Puentę do całej historii wiaduktu dopisał nie święty Krzysztof, a (nie mniej święty) Zbigniew… czyli wojewoda Łukaszczyk podpisując pozwolenie na budowę. Jak mówi Ryszard Pacer z Zarządu Dróg Wojewódzkich teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wiadukt zniknął z mapy Pszczyny. – To była taka mordęga, także płynność tego ruchu była bardzo mała, teraz będzie to normalny przejazd. Niektórzy nazywają to tunelem, stricte z punktu widzenia technicznych uwarunkowań to nie można tego tunelem nazwać, to będzie po prostu taki przejazd tory będą biegły górą.
Już za kilka tygodni wiadukt zamieni się w kupę żelastwa. Ale cała inwestycja ma się zakończyć dopiero za 2 lata. Przez ten czas w Pszczynie tempo jazdy z pewnością nie będzie większe niż do tej pory. – Będzie kładka piesza dla przechodniów nad torami na czas inwestycji. Natomiast nie ma możliwości żeby jakikolwiek zrobić prowizoryczny objazd na tym obszarze ze względu na zagęszczenie zabudowy – tłumaczy Krystian Szostak, burmistrz Pszczyny.
Zagęści się też pewnie atmosfera na drodze.