Trujące opary w szkole

Nieco wcześniej niż zwykle i mniej radośnie zakończyły się lekcje w szkole. – Jak przyszłam do szkoły to nie długo po tym zaczęło mi być niedobrze, brzuch mnie bolał i poczułam, że coś jest nie tak – mówi Magdalena Gamrat, uczennica gimnazjum w Kluczach.
Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Na przerwie między pierwszą, a drugą lekcją szkołę osnuł nieprzyjemny zapach. – To była kwestia kilku minut. I dzieci zaczęły się źle czuć. Szczególnie dzieci, które przebywały w tej części. Tu jest najwyżej, a opary szły z pomieszczenia pod stołówką – powiedziała Elżbieta Jaworska, dyrektor gimnazjum w Kluczach.
A te opary to niezwykle toksyczna substancja – chlorowodór. Był jednym ze składników Lapexu, środka, którym szkolni konserwatorzy mieli usunąć kamień z rur kanalizacyjnych. Skończyło się dramatycznie. – Przyjechałęm tutaj i zdziwiłem się, że tyle osób o 12 już na przystanku. Przyszedłem pod szkołę i zobaczyłem policję. Dowiedziałem się od koleżanki, że była ewakuacja i parę osób do szpitala trafiło. m.in moja była wychowawczyni – opowiada Paweł, absolwent gimnazjum w Kluczach.
Wychowawczyni i dwudziestu uczniów. Wszyscy znajdują się pod opieką lekarzy z kilku szpitali. Między innymi tego w Olkuszu. – Mamy jeszcze zarezerwowane miejsca w szpitalu w Sosnowcu. Gdyby pozostałym dzieciom coś dolegało, a zgłosiły się na oddział ratunkowy, żeby były miejsca na ich przyjęcie – mówi Jerzy Niewiara, Dyr. Szpitala Powiatowego w Olkuszu.
Na inne przyjęcie będzie prawdopodobnie czekał sprawca całego zamieszania. – Konserwator został przebadany na obecność alkoholu we krwi i miał go około dwoch promili – oznajmił sierż. Łukasz Czyż, KMP w Olkuszu.
Te dwa promile i butelka, z którego wylała mu się śmierdząca trucizna mogą go teraz zaprowadzić na 3 lata za kraty.