Ma 19 lat i jest kandydatem Zjednoczonej Prawicy w wyborach do Sejmiku Województwa Śląskiego. O kim mowa? Aleksander Wencel urodził się w 1999 r., mieszka w Będzinie (woj. śląskie). Lider partii Porozumienie i wicepremier Jarosław Gowin zaprezentował go jako kandydata 2 lipca b/r.
Jesteś bardzo młody. Kiedy zacząłeś się interesować polityką? Który polski polityk jest Twoim wzorem do naśladowania?
To fakt. Zacząłem swoją działalność od działań czysto społecznych. Gdy kończyłem pierwszą klasę liceum, zainteresowałem się stowarzyszeniem miejskim w Dąbrowie Górniczej, bo tam chodziłem do szkoły. Zajmowaliśmy się sprawami miejskimi. Na początku było to dla mnie ciekawe, bo generalnie sprawy społeczne są interesujące, aczkolwiek stowarzyszenie zaczęło “skręcać” w stronę miasta, którym rządzi SLD i to mi się nie podobało. Na tamtą chwilę nie chciałem być związany z żadną partią. Wkrótce dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak Młoda Prawica. Stowarzyszenie zaczynało dopiero pełnić funkcję młodzieżówki partii Porozumienie, wtedy jeszcze Polski Razem Jarosława Gowina. Otworzyłem w porozumieniu z Janem Strzeżkiem – prezesem stowarzyszenia – oddział Młodej Prawicy w województwie śląskim.
Myślę, że politykiem, z którego czerpię przykład jest Jarosław Gowin. Jest to człowiek, który przede wszystkim stawia na idee konserwatywne, które są bliskie moim poglądom – na powolne zmiany na zasadzie ewolucji a nie rewolucji, co pokazuje m.in. Ustawa 2.0.
Wspominałeś, że dotychczas działeś w miejskim stowarzyszeniu, a teraz w strukturach Młodej Prawicy, będąc jej prezesem w regionie śląskim. Z jakich działań mogli cię poznać mieszkańcy Śląska i Zagłębia?
Myślę, że działaniem, dzięki któremu zdobyliśmy największą rozpoznawalność, był nasz sprzeciw jako młodych konserwatystów przy okazji święta 1 Maja w Dąbrowie Górniczej – prezydent celebrował je razem z Komunistyczną Partią Polski. Przez sąd w Warszawie KPP została zarejestrowana jako legalnie działająca partia, jednak wtedy manifestowała z Leninem na fladze, z sierpem i młotem. Uznaliśmy, że jest to dziwne i niedopuszczalne, bo jednak takie symbole są symbolami totalitarnymi. Postanowiliśmy więc działać. Wszystkie media w Polsce były zainteresowane tą sytuacją. Wydaje mi się, że dzięki temu zyskaliśmy dużą rozpoznawalność.
Byłem inicjatorem przyjazdu NaukoBusa do regionu Zagłębia, mojego okręgu. Dzięki temu młodzi i starsi mogli się uczyć przez zabawę.
Sztandarowym projektem Młodej Prawicy i moim w województwie śląskim są debaty. Organizujemy je co miesiąc, dotyczą one spraw geopolitycznych, krajowych, regionu. Zapraszamy różnie stowarzyszenia i debatujemy z publicznością , liczącą mniej więcej 30 osób w Katowicach.
Startujesz z list Porozumienia do Sejmiku Województwa Śląskiego, jak wiesz, żeby dostać mandat radnego musisz zjednać sobie wyborców, zyskać głosy zarówno młodego jak i starszego elektoratu. Jakie masz na to pomysły?
Za niedługo będzie dostępna moja strona internetowa, gdzie będę pisał rzeczy, o których już mówiłem. Na początek przedstawię dwa postulaty zarówno dla młodych jak i starszych ludzi.
Sieć rowerów w Metropolii. Rozpoczęto już prace nad tym projektem, opublikowano już sieć ścieżek, aczkolwiek po przejrzeniu uznałem, że nie jest dopracowana. Interesuję się takimi sprawami, a na żadnych konsultacjach w tej sprawie nie byłem. Nie były one organizowane, a myślę, że to ważna rzecz. Wspólny regulamin i wspólna sieć rowerów jest istotna dla każdego miasta w województwie.
Drugą rzeczą są wojewódzkie instytucje kultury. W moim okręgu nie ma żadnej takiej instytucji, ani też żadna działalność miejska nie jest znacząco dofinansowana. Takie miejsca, jak Pałac Kultury Zagłębia czy Teatr Dzieci nie otrzymują dodatkowych środków z województwa. PKZ działa dobrze i są tam organizowane fajne kulturalne inicjatywy, za to Teatr Dzieci jest bardzo zaniedbany. Dąbrowa Górnicza jest miastem bogatym i mogłaby sobie z tym tematem poradzić. Nawet nie mówmy o stworzeniu wojewódzkiej instytucji kultury, bo to wymaga czasu i poświecenia, ale samo finansowanie jest tematem, którym chcę się zająć.
Wiemy już jak zamierzasz działać, gdy zostaniesz radnym, wróćmy do kwestii twojego wieku. Masz 19 lat, jesteś bardzo młodym kandydatem. Uważasz, że to atut czy raczej przeszkoda, której musisz stawić czoła w trakcie kampanii?
Na pewno ta kwestia ma dwie strony. Jest to i atut, i przeszkoda.
Swoją kampanię chciałbym oprzeć na konsultacjach społecznych. Chciałbym stworzyć mapę Zagłębia, gdzie przejadę się po każdym miasteczku w moim okręgu, mniejszym czy większym i zapytam obywateli, co chcieli by zmienić. Młodość zapewnia mi (możliwość zaangażowania się w tak dynamiczną kampanię) coś takiego, że mogę w taką dynamiczną kampanię się zaangażować. Młodzi właśnie tak angażują się w politykę! Rozmawiają i prowadzą kampanię opartą na dialogu. Ja też takie rozwiązanie proponuję.
Zarzuca się mi brak doświadczenia czy wiedzy życiowej. Ja oczywiście się z takim stwierdzeniami nie zgadzam. Nie wiem, jaka jest różnica pomiędzy radnym, który zostaje wybrany na pierwszą kadencję i ma 50 lat i radnym który ma 19 lat. Jest w takiej samej sytuacji. Ma dokładnie takie samo doświadczenie, jak ja. Starsi radni często są mniej aktywni, nie wiem czy to ze względu na wiek. Mają inny sposób uprawiania polityki. Myślę, że nasze działanie w województwie śląskim powinna być oparte na takiej społecznej konsultacji i do tego ma dążyć nowoczesne państwo.
Nawiązując trochę do poprzedniego pytania. Czy kiedyś spotkałeś się z ignorowaniem swojej osoby przez innych ze względu na wiek?
Takie sytuację się zdarzały. Nie przychodzi mi nic konkretnego na myśl, poza pojedynczymi komentarzami, które sugerowały, żebym się wziął za coś innego, np. naukę. Uważam, że te sprawy się da pogodzić i nie jest to jakiś większy problem.
Bardzo lubię udowadniać, że konkretnymi działaniami można to pokonać. Swoją osobą, plus kampanią, jaką będę prowadził, chciałbym dążyć do tego aby ludzie zmienili zdanie i z ignorowania przeszli do ciepłych słów. Często takie postrzeganie młodych wynika z braku wiedzy o naszych działaniach i sposobie pracy. Osoby, które go poznają, będą zupełnie inaczej patrzeć na nas jako na młodych. Na przykład projekt związany ze smogiem do budżetu obywatelskiego Krakowa, mojej koleżanki Kasi Cyganik wygrał i w ten sposób udowodniła, że sukces przekonuje ludzi do zmiany zdania.
Wspominałeś, że ludzie komentowali, żebyś zajął się m.in. nauką. Jakie studia wybierasz i czy dasz radę to pogodzić z misją radnego?
Jest to jakieś wyzwanie, ale myślę, że w starsi radni mają rodziny, pracę zawodową i też pełnią mandat. Niektórzy z nich kończą studia, czy robią doktorat. Jak oni są w stanie to pogodzić, to i ja dam radę.
Wybieram się na politologię na Uniwersytet Śląski. Na pewno będę łączył pasję, jaką jest polityka, z nauką politologii. Bardzo dobrze się to uzupełnia.
Wiele osób uważa, że samorząd służy jako drabina do dalszej kariery politycznej. Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
Mówi się, że samorząd to jest pierwszy etap takiej prawdziwej działalności politycznej, sprawdzianu wyborczego. Uważam, że tak to powinno wyglądać. Nie mówię o pełnieniu mandatu, ale o wystartowaniu w wyborach samorządowych, by sprawdzić jak to wszystko wygląda.
Moja kandydatura to dla mnie bardzo duża odpowiedzialność i znak zaufania z centrali partii. Trudno stwierdzić, gdzie siebie widzę za 10 lat. Zobaczymy jak się ułożą te wybory i następne w 2019. Wszystko to są bardzo złożone schematy. Na pewno wiążę przyszłość z polityką i chciałbym za parę lat pełnić mandat poselski.
Jak zareagowała twoja rodzina na wieść o kandydaturze? Wspierają się czy uważają, że polityka to nie jest właściwe miejsce dla tak młodej osoby?
Moi rodzice oswoili się z moją działalnością polityczną na samym początku, czyli w pierwszej klasie liceum. Nie było to tak poważne, jak teraz. Na przestrzeni dwóch lat zauważyli, że potrafię połączyć naukę z działalnością społeczną i że mnie to interesuje. Jak najbardziej mnie wspierają i jestem im za to wdzięczny.
Rozmawiał Mateusz Pojda