Czeska jazda

Maszyniści ze Śląska usuwają ostatnie bariery na drodze do swobodnej jazdy nie tylko po polskich torach.
Żona swego czasu, moja kochana zgodziła się na jedną kochankę. No i tak się akurat złożyło w moim przypadku, że jest to pociąg. Kochanka Stanisława Palkiewicza, maszynisty i pomysłodawcy szkoleń polskich kolejarzy, może niezbyt aktrakcyjna, ale m. in. dzięki tej miłości dzień, w którym polscy maszyniści będą mogli jeździć po Czechach zbliża się wielkimi krokami. Pane wyprawczy, wlak cisło ,cztery dwa, dwadcat, z kolei tidcat jedna Bohumin-Werbice jest hotowi do odjezdu. I w tym momencie dyzurny ewentualnie potwierdza mi, że rozumim i jademy. No i mam wolny sygnał na semaforze i mogę się rozpędzać – dodaje Palkiewicz. Za kilka tygodni pociągi towarowe PKP Cargo kiedy już się rozpędzą, nie będą musiały się zatrzymywać przekraczając czeską granicę. Zniknie konieczność wymiany lokomotyw i maszynistów, co zajmuje nierzadko nawet 4 godziny.
To bardzo ważna rzecz dla kolei – zapewnia Dariusz Fidyt, PKP Cargo Czechowice – Dziedzice – Jesteśmy w stanie usunąć bariery, które polegają na tym, że pociągi niestety do dnia dzisiajeszego muszą zatrzymywać się na granicy. Myślę, że unikniemy tego. Będziemy mogli wtedy bezpośrednio jechać do klienta. To efekt kilkumiesięcznego szkolenia z czeskich przepisów oraz znajomości języka, szczególnie tego zwiazanego z koleją. Potoczne nazewnictwo, które jesto stosowane nie ma nic wspólnego z zawartością jakiegokolwiek słownika – stwierdza Stanisław Palkiewicz. Bo chociaż oba języki wydają się podobne. To dogadać się z Czechem nie zawsze jest prosto. Jeżeli jest to rozmowa w barze, w restauracji, przy piwie, swobodna, luźna rozmowa. Natomiast jeśli już chodzi o branżowe, specjalistyczne określenia, moze nam naprawdę niezłego figla spłatać – wyjaśnia Magdalena Korczak – Szymała, tłumaczka języka czeskiego. A że na kolei żartów nie ma, to do usuwania barier, również tych językowych, trzeba się przyłożyć. Wygląda to tak, że w pracy instrukcja, w domu instrukcja. No gdzie jestem, gdzie mam wolny czas, jeżeli mam akurat służbę na lokomotywie też mam instrukcję i też się jej uczę. Czyli wszędzie – mówi Michał Głupczyk, maszynista. Ale mimo wyrzeczeń, nikt broni nie składa. Bo na końcu ciężkiej edukacyjnej drogi czeka satysfakcja, nie tylko finansowa.