Jednak zostaje

Sprawa, dotycząca oszustw na blisko 500 mln zł miała ruszyć przed Sądem Okręgowym w Katowicach już dwa tygodnie temu. Za pierwszym razem nie udało się odczytać aktu oskarżenia, bo nie stawił się jeden z adwokatów. Przed tygodniem rozpoczęcie procesu uniemożliwiły kolejne wnioski obrony. Jeden z nich – złożony przez Dolniaka i jego obrońcę – dotyczył wyłączenia z orzekania w sprawie sędziów katowickiego sądu okręgowego i delegowanych do niego sędziów rejonowych. Obrona argumentowała, że prezes sądu Monika Śliwińska jest żoną oficera Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – w przeszłości szefa katowickiej delegatury ABW, która prowadziła śledztwo w sprawie śląskiej mafii paliwowej. Te okoliczności – uważa obrona – mogą nasuwać uzasadnione wątpliwości co do bezstronności sądu. Katowicki sąd stoi na stanowisku, że nie ma o tym mowy, bo prezes Śliwińska sprawuje jedynie administracyjny nadzór nad sędziami, nie ma zaś wpływu na ich orzeczenia.
Dolniak, pytany przed tygodniem czy nie obawia się zarzutu celowego odwlekania rozpoczęcia procesu, odpowiedział, że tylko wskazuje uchybienia, które “mogą mieć wpływ na niezawisłość sądu i prawidłowość procesu”. W jego opinii, sąd sam powinien był z urzędu zwrócić się do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy do innego okręgu.
Poza wnioskiem Dolniaka obrona złożyła też kilka innych, których uwzględnienie skutkowałoby znaczącym opóźnieniem procesu (chodziło o zwrot sprawy prokuraturze). Sąd wszystkie tego typu wnioski odrzucał.
Proces tzw. śląskiej mafii paliwowej to jedna z największych tego rodzaju spraw w kraju. W ciągu sześciu lat oskarżeni mieli oszukać Skarb Państwa na prawie 500 mln zł. Prokuratorskie postępowanie zostało zamknięte w kwietniu ubiegłego roku – oskarżono wówczas 21 osób. Pod koniec sierpnia Henryk Musialski, zwany “śląskim baronem paliwowym”, wyszedł z aresztu, w którym spędził blisko pięć lat.
Obrońcy wielokrotnie krytykowali niemoc wymiaru sprawiedliwości, która nie pozwalała przez wiele miesięcy rozpocząć procesu. Adwokat głównego oskarżonego zaskarżył w Strasburgu przewlekłość postępowania. Podkreślił, że jego klient przyznał się do zarzutów i to dzięki jego wyjaśnieniom prokuratura poczyniła w śledztwie wiele ustaleń.
Według aktu oskarżenia grupa przestępcza kierowana przez Musialskiego stworzyła mechanizm nielegalnego obrotu paliwami oraz fikcyjnego obrotu nimi i fałszowania faktur. Jej członkom zarzucono też wyłudzenia podatkowe i pranie brudnych pieniędzy. Sprawa jest niezwykle obszerna, sam akt oskarżenia liczy kilkaset stron. Oskarżonym grozi maksymalnie do 15 lat więzienia.