Powrót Karolinki?

Karolinka może i wróci. Pomysł reaktywowania popularnej na Śląsku jeszcze w latach 80-tych loterii ma swoich zwolenników. Jan Synowiec regularnie gra w totolotka, ale bez sukcesów. Zupełnie inaczej wspomina Karolinkę, w której w 1959 roku wygrał ponad 23 000 złotych, za które kupił samochód. – Zawsze się wygrało coś, nawet miałem – wygrałem piątkę i parcelę pod zabudowę – mówi Synowiec.
Tak zawrotne kwoty jak w Lotto w Karolince się jednak nie pojawiały. – Absolutnie, tego nikt nie znał takich cyfr – kto tam słyszał milion, albo piętnaście – tak jak to się kręci w dużym lotku do szaleństwa – stwierdza Bronisława Michałek.
Im większa kwota do zgarnięcia – tym więcej chętnych do gry. Czy Karolinka mogłaby konkurować z totkiem? – To jest nasza śląska Karolinka – ja bym odnowiła. W totolotka chyba wygram te 35 milionów – wyznaje Halina Bystroń.
I właśnie ten sentyment chce wykorzystać wojewoda śląski. W pierwszym roku kadencji nie udało mu się przywrócić Karolinki do życia, ale wciąż jest to na liście jego priorytetów. Jeśli Karolinka odzyska dawną popularność – to może być poważne wsparcie.
– Było stosunkowo dużo punktów i prawie całe rodziny grały, tzn. od dzieci do niejednokrotnie babć i dziadków – wspomina Andrzej Kołodziejczyk, Izba Regionalna w Piekarach Śląskich.
Wszyscy wypełniali kupony, na których trzeba było skreślić 5 z 49 cyfr. Szczęśliwcy wygrywali pieniądze, działki budowlane, wczasy, a nawet… cegły na budowę domu.
– To ma większe szanse niż totolotek, dlatego, że ludzie wolą wracać do tego co było związane z ich dzieciństwem, myślę, że więcej osób było zadowolonych, bo to by przypominało ich młodość – uważa Barbara Michałek.
Zyski z Karolinki tak jak w przeszłości mogłyby wspierać Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku. O ile gra zostanie wznowiona, a z części pieniędzy – na rzecz Śląska – zrezygnuje Totalizator Sportowy.