Muzyczna fuzja

Skrzypce to jego żona, saksofon kochanka, a jazz to całe życie. Michał Urbaniak w muzyce nie zna granic. Dlatego jazz postanowił połączyc z klasyką. Efektem tej fuzji jest projekt Urbsymphony i dzisiejszy koncert w Filharmonii Śląskiej. – Tematy, które są bliskie memu sercu, zresztą cała muzyka jest tutaj, uważam, że muzyki tutaj wyżej nie ma. Oczywiście trzeba tam coś mieć żeby wiedzieć jak to robić – tłumaczy muzyk.
Bo to nie łatwa sztuka. Tak samo jak bycie jazzmanem w kraju. Tomasz Stańko czy właśnie Michał Urbaniak jazzową karierę zrobili za wielką wodą. Zdaniem znawcy muzyki jazzowej, Andrzeja Kalinowskiego droga jaką wybrali kilkanaście lat temu Stańko czy Urbaniak była słuszna i teraz owocuje. Podobny kurs obierają coraz częściej inni młodzi artyści. – Nasz kraj nie jest w stanie wchłonąć tylu znakomitych instrumentalistów, dlatego trzeba jak gdyby rozszerzać tę współprace międzynarodowe. W istocie rzeczy muzyka jest tym z jednych uniwersalnych języków kultury.
Bo w nim porozumieć można się niemal wszędzie. I dalej od Polski nie musi oznaczać, że będzie to trudniejsze. – Największą i najlepszą energie do grania jazzu i atmosferę sprawia Nowy York, wręcz tam człowiek się bardzo spręża. Jeżeli chodzi o jazz, tam całe miasto swinguje, ludzie chodzą to już jest rytm, z rytmem jest dużo lepiej – opowiada Michał Urbaniak.
I chociaż brzmi to kusząco, to jednak wibrafonista Bartek Pieszka postanowił powalczyć na rodzimym rynku. – Na pewno nie jest to nigdy łatwy kawałek chleba, ale są tacy, którym się to udało i myślę, że jest to w zasięgu ręki. Zdaniem wokalisty jazzowego, Grzegorza Karnasa ważne by z takimi ambicjami młodzi ludzie nie byli sami. – Zadaniem tych ludzi jest zadbanie o to żeby w jak najlepszy sposób wykorzystać sukces, który być może tutaj osiągną i to jest kolejne zadanie człowieka, który żyje z samodzielności na scenie, bo jazz jest muzyką ludzi samodzielnych.
Dla których często dom staje się miejscem, w którym grają.