Istebna jak Aspen?

Jeszcze ostatnie szlify i już za siedem dni zamiast brnąc pod górę, będzie można na nią wjechać, ale co ważniejsze na niej zarobić…o czym przekonała się Małgorzata Golik, która za niedługo dostanie tu pierwszą wypłatę. – Istebna rozwinie skrzydła, jestem sama tego przykładem, znalazłam pracę, no wiadomo Istebna to nie pępek świata…trudno o dobrą prace jest – stwierdza Golik.
Kilkutysięczna Istebna pępkiem świata rzeczywiście nie jest, ale może stać się pępkiem beskidzkiego narciarstwa. Na to liczą tu wszyscy. Ale droga do narciarskiego Eldorado jeszcze daleka.
Bartek Wieteska, zapalony narciarz narzeka na brak komfortu na beskidzkich stokach i marzy o zachodnich kurortach. – Szczyrk i okolice no to jednak jest skansen narciarstwa, no i tych krzesełek na pewno brakuje, a te które powstają na pewno stanowią duże udogodnienie dla samych narciarzy – uważa Wieteska.
Bo wyciąg krzesełkowy to nie tylko odpoczynek dla ciała, ale i coś dla ducha. – Jak się jest samemu, na kanapach jak ja to mówię, można sobie nowe znajomości lepiej zawrzeć, także zdecydowanie jestem za kanapami, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma – stwierdza Jolanta Masłowska.
A w Beskidach ma się aż 150 wyciągów orczykowych i tylko 8 krzesełkowych. I właśnie w tę lukę chce się wbić Istebna. Wkrótce powstanie tu nowoczesny wyciąg krzesełkowy. Gmina wiąże z nim duże nadzieje. – Faktycznie pod względem atrakcji narciarskich, czy też zaplecza infrastruktury turystycznej Istebna troszkę odstawała, no teraz dzięki temu, że powstaje ta kolej mam nadzieje, ze dorównamy pozostałym miejscowościom – uważa Aneta Legierska, Biuro Promocji Gminy Istebna.
I choć Istebnej jeszcze do Aspen daleko, inwestorzy są dobrej myśli. – Nie boimy się konkurencji chemy, aby narciarz w Istebnej miał wszystko, a wiadomo przepustowość kanapy jest większa, od orczyka, nie chcemy, by narciarze marzli w kolejkach – mówi Jolanta Koptyńska.
Nowy ośrodek nie jest zagrożeniem dla sąsiednich gmin, bo jak mówią ich przedstawiciele tylko wspólnie są w stanie konkurować z zachodem. – Właśnie chodzi o to, by nie rywalizować, nie konkurować, a o to, aby połączyć wszystkie nasze zalety w jedną dużą i promować wspólnie nasz piękny region – wyjaśnia Katarzyna Czyż.
Tyle, że jedno krzesełko wiosny, a raczej zimy nie czyni….i nie wiadomo jak długo orczykowy interes w Beskidach będzie się jeszcze kręcił, zanim zmęczeni narciarze nie pojadą szusować za granicę