Rodzinny dramat

Tu już ten ganek cały się rozwala, próbowałem go łatac, to jest takie o, z jednej strony robie, z drugiej się rozwala – I tak już prawie od dziesięciu lat. To właśnie wtedy Robert Pietras wspólnie ze swoją rodziną zamieszkał w tym domu – Wynajeliśmy to i tak mieszkamy już dziesiąty rok,ale wiadomo nie jest to nasze, ile tam człowiek miał środków i możliwości tyle to łatał, remontował, no ale w tej chwili nie ma sensu co remontować. Bo budynek w którym, żyje rodzina Pietrasów grozi zawaleniem. To jednak nie jedyny problem. W mieszkaniu nie ma bieżącej wody, ani centralnego ogrzewania. Do ocieplenia całego domu musi wystarczyć piec.
Rodzinie Pietrasów pomaga jak może Arkadiusz Rachimowicz. Dokładnie pamięta gdy po raz pierwszy wszedł do środka: No byłem w szoku, nie wiedziałem co powiedzieć, po prostu dla mnie to masakra jakaś, myślę, że chyba zwierzęta w lepszych warunkach żyją niż on w tym domu. Chociaż łatwo nie jest, to jednak dla nich najważniejsze jest to, że mają siebie: Cieszymy się narazie, z tego co mamy, nie będziemy płakać, ważne ze jest narazie dom. Tyle, że jego konstrukcja jest co raz słabsza. Naprawdę trafił się nam fatalny kurator, wcześniej była kuratorka bardzo fajna, widziała jakie warunki i że się staramy, a ta np przyszła ostatnio przy dzieciach, że po prostu zabierze mi dzieci, że nie ma warunków – skarży się Ewa Pietras
Warunków nie ma bo na inne – rodziny Pietrasów po prostu nie stać. Mimo to – rodzice robią wszystko by zapewnić swoim dzieciom prawdziwy azyl: Dbam już tyle lat o te dzieci, staram się, wychowuje je z żoną, nie brakuje im nic innego jak mieć swój własny kąt, własny pokój, tam gdzie mogą spokojnie przyjść i wiedzą że nic się nie stanie, że odkręcą kran, leci woda bierząca, że jest centralne ogrzewanie, że jest ciepło. Bo tego rodzinnego tutaj im nie brakuje. Wie o tym dobrze Magdalena Szombierska, ktora przyjaźni się z córkami Pietrasów już od kilku lat. Na prawdę oni są tak zżyci bardzo ze sobą, i szczęśliwi jako rodzina napewno szczęśliwi. Dlatego tu nikt nie wierzy w scenariusz, że ktoś zabierze im dzieci. Dziś żaden z kuratorów opiekujących się rodziną przed kamerą nie chciał się wypowiedzieć. Jak dowiedzieliśmy się w rozmowie telefonicznej problemem jest to, że przez częste choroby dzieci Pietrasów opuszczają zajęcia szkolne: W Polsce to raczej nie może mieć miejsca, jest obowiązek szkolny, dzieci powinny realizować obowiązek szkolny, stąd zainteresowanie sądu.
Sprawą rodziny Pietrasów zainteresowali się także urzędnicy: Wpłynął do nas wniosek tych państwa, jest on tutaj w tej chwili analizowany, napewno społeczna komisja będzie go rozpatrywała i zajmie się tą sprawą – mówi Katarzyna Wołczańska, Urząd Miasta. Ale nawet pozytywne rozpatrzenie wniosku przez komisje nie oznacza wcale, że Pietrasowie dostaną mieszkanie: Ponieważ my nie mamy kluczy w szufladzie do mieszkań tylko to wymaga pewnego ciągu, to taka rodzina byłaby umieszcona gdzieś, żeby mogła przeczekać te trudne warunki zimowe, żeby jej nie rozbijać i żeby ta rodzina była razem to jest najważniejsze – mówi Zbigniew Rutkowski, radny miejski.
Dlatego już za tydzień pod choinka nie będą szukać prezentów tylko życzyć sobie jednego: Żeby nas nie zabrali i żeby mieć te własne pokoje.