Koniec ery Szewińskiej

Koniec ery Ireny Szewińskiej. Jedni mówią – szkoda, drudzy – w końcu. Szewińska nieprzerwanie od 11 lat rządzi polską lekką atletyką. Wiadomo już, że do styczniowych wyborów jednak nie przystąpi. W środowisku lekkiej atletyki coraz częściej pojawiają się głosy – czas na zmiany…
– Zmiany powinny nastąpić gruntowne. Nie mniej jednak trudno o zmiany, kiedy nie zmieni się cały system. Bo tak jak widać wybory, które miały już miejsce w regionach są bardzo podobne do tego, jak wyglądało 4, 8, 12 lat temu. Wybiorą Ci sami ludzie, Ci sami ludzie będą wybierać prezesów, w związku z tym nie wróży to większych szans na zmiany – uważa Marek Plawgo.
Wybory odbędą się 10 i 11 stycznia, a do walki o fotel prezesa w szranki staną: Jerzy Skucha, Wiesław Wilczyński oraz Krzysztof Wolsztyński. Cała trójka deklaruje zmiany w funkcjonowaniu PZL-u. – Największą taką sympatią ze strony środowiska lekkoatletycznego cieszy się pan Jerzy Skucha. Ale poczekamy, poczekamy do wyborów. Zobaczymy jaki poszczególni kandydaci zaprezentują program. Przede wszystkim jaka jest szansa na jego realizacje – stwierdza Witold Bańka.
Jakie są szanse na realizację okaże się być może w momencie, kiedy poznamy wyborcze programy. W środowisku lekkiej atletyki jest grono osób, które na fotelu prezesa widziałoby także obecnego trenera kadry narodowej Józefa Lisowskiego. – Najwyższe stanowisko, jakie mnie w życiu interesowało, to nauczyciel wychowania fizycznego w szkole i trener lekkiej atletyki. Tutaj się chcę spełniać. Jedynym jeszcze moim marzeniem życiowym jest zdobycie medalu olimpijskiego, którego w swojej kolekcji trenerskiej nie mam – mówi Józef Lisowski.
Nowego prezesa Polskiego Związku Lekkiej Atletyki poznamy 11 stycznia. Czy wyciągnie związek z marazmu? Na odpowiedź na to pytanie przyjdzie nam poczekać znacznie dłużej.