Święta w sklepie

Drapieżny marketing i szturm na sklepowe półki. Półki, na których wszystkiego w bród. Brakuje tylko jednego – czasu.
Handlowcy pracują więc dzień w dzień po kikanaście godzin, bo takich zysków przespać nie można – mówią właściciele sklepów. – Praktycznie na niektórych stoiskach zarabiamy w grudniu tyle, ile wciągu całego roku – stwierdza Jacek Skolik, właściciel stoisk.
Bo jak tu się oprzeć przedświątecznej gorączce. – Nas konsumentów z każdej strony atakują reklamy i zachęcają do wzmożonych zakupów tych przedświątecznych, czy też tych związanych z przygotowaniem prezentów. Tutaj koniunktura nakręca się właściwie podwójnie… – wyjaśnia Michał Zdziejowski, ekonomista.
A że większość klientów też pracuje na zrobienie zakupów czas jest właściwie tylko wieczorem, często tylko w nocy. – Przed świętami to jest różnie więcej jednak tej gonitwy… I jest o wiele lepiej jak jest dłużej – uważa Maryla Więch.
Żadne argumenty nie przekonują jednak związkowców. Ich zdaniem sklepy po prostu wyzyskują swoich pracowników. – Interes pracownika się nie liczy. Liczy się biznes za wszelką cenę biznes… – stwierdza Afred Bujara, NSZZ “Solidarność”.
Temu biznesowi uważnie przygląda się Państwowa Inspekcja Pracy. Tyle, że żeby maksymalnie wykorzystać okazję właściciele sklepów często zatrudniają pracowników na umowę zlecenie albo umowę o dzieło. – Wtedy kodeks pracy można wyrzucić do kosza mówiąc kolokwialnie – przyznaje Michał Olesiak, Państwowa Inspekcja Pracy.
“Solidarność” zaapelowała do handlowców, by jutro sklepy zamknęli wcześniej. Jednak według prognoz oblężenie stoisk wcale nie będzie mniejsze. Większość właścicieli zamknie interes około siedemnastej. I właściwie trudno im się dziwić, że chcą sobie zrobić bogaty świąteczny prezent.