Region

Zdesperowana babcia

W mieszkaniu na świętochłowickich piaśnikach rozegrał się prawdziwy dramat. Zamiast opatrzności… policyjni negocjatorzy. – Oni ją prosili na litość, może żeby otworzyła. Nic się nie stanie, oni chcą zobaczyć dziecko żeby to oddać, przecież to nie można ze szpitala sobie tak wziąć – mówi Józef Klemens, sąsiad. A jednak. 49-letnia babcia uprowadziła ze szpitala miesięcznego wnuczka Wojtusia i zabarykadowała się z nim w mieszkaniu. – Zamknęła się, nie chciała wpuścić policjantów przez uchylone drzwi rzucała między innymi nożami, zraniła w czasie tych swoich działań policjantkę w rękę, policjanci musieli wejść siłą do mieszkania – opowiada mł. asp. Adam Jachimczak.

Dramatyczne chwile miały miejsce na 7 piętrze wieżowca. – Została sprowadzona drabina, 37 metrowa z Rudy Śląskiej, z której policja prowadziła obserwację lokatorów znajdujących się w mieszkaniu, dodatkowo pod oknami został rozstawiony skokochron i zakręcony dopływ gazu do budynku – relacjonuje asp. Ireneusz Żywica. 4 – tygodniowy Wojtuś, wrócił do szpitala. Stąd decyzją sądu ma trafić do ośrodka wychowawczego i jak przypuszczają policjanci temu miało zapobiec porwanie. O stanie zdrowia dziecka, ani o tym w jaki sposób zostało uprowadzone, nikt nie chciał dzisiaj mówić.

Babcia i ojciec dziecka trafili do bytomskiego aresztu, gdzie oczekują na decyzję prokuratora. Jak mówią sąsiedzi, to nie pierwsze dziwne zachowanie w tej rodzinie. – Ten sąsiad jest w porządku, jej tam coś biło do głowy normalnie, od czasu do czasu takie napady ma – powiedział Henryk Trzasko, sąsiad.

W tym przypadku to był napad na własnego wnuczka. Na szczęście nieudany.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button