Słowackie euro

Nowa waluta, a z nią nowe ceny, w Nowym Roku. Pierwszego stycznia euro wkroczyło do naszych południowych sąsiadów. Josef Levandovski, który od kilku lat pracuje w Szwecji, przyznaje, że z niecierpliwością odliczał dni do tego wydarzenia. – Dla osób, takich jak ja pracujących na Zachodzie, to bardzo dobra wiadomość – stwierdza Levandovski, mieszkaniec Babina.
Podobny entuzjazm związany ze zmianą waluty według ostatnich sondaży podziela ponad połowa Słowaków. Jak sami mówią, dla gospodarki, w dobie kryzysu to korzystna zmiana i teraz będzie nam się żyło lepiej. – Korony było już dość, teraz wolimy euro – mówi Florek Ludovit, mieszkaniec Namestova.
Ale obawy przez wzrostem cen towarzyszą wielu z naszych południowych sąsiadów. – No nie wiem, jak to będzie. Będziemy musieli się przyzwyczaić. Oby szybko minęły te problemy ze zmianą waluty – wyznaje Olga Farska, mieszkanka Namestova.
Bo problemy już się pojawiły. Pierwszego dnia nowego roku Słowacy narzekali, że w wielu bankomatach mogą wypłacać tylko korony. Nową walutą nie wszędzie można też płacić. – Jest problem, ciężko się kupuje za duże pieniądze, ludzie są źli, turyści są zdezorientowani, bo nie wiedzą, czy będą mogli zapłacić w euro – uważa Łukasz Nieśmiałowski, turysta z Polski.
Jeżeli nie euro to koronami, którymi można jeszcze płacić do 16 stycznia. Słowackie władze zapewniają, że cena nieco ponad 30 koron za jedno euro jest korzystna i że bardzo uważnie będą się przyglądać ewentualnym wzrostom cen.
Takich wzrostów obawiają się również polscy turyści. – Wcześniej relatywnie tanio, można było kupić alkohol i bawić się na imprezach zdecydowanie taniej niż u nas – mówi Michał Figiel.
Bartłomiej Gabryś zazdrości naszym sąsiadom euro-zamieszania. Bo w wyścigu do strefy euro pięciomilionowy kraj pokonał wszystkie państwa z dawnego bloku wschodniego. – Ja bym się bardzo cieszył, gdyby podobna wola, chęć a jednocześnie wykonanie nastąpiły w warunkach polskich i to do roku 2012 – stwierdza Bartłomiej Gabryś, ekonomista.
Europejska waluta zawita nad Wisłę najwcześniej za trzy lata. Oczywiście jeżeli nie zaszkodzi polskiej gospodarce światowy kryzys.