39-letni Krzysztof Siwecki czekał na izbie przyjęć w Sosnowieckim Szpitalu Miejskim na pomoc lekarską przez prawie 9 godzin. Przyszedł tam w poniedziałek około godziny 10:30, ponieważ miał siną nogę od kolana w dół. Na co dzień był zdrowy, nie chorował. Był zasłużonym dawcą krwi. Po godzinie 22.00 zmarł…
Zwłoki noworodka znaleziono w Gliwicach. Leżały w rzece!
– Bardzo duży żal, bardzo duży żal mam. Że nie udzielono mu pomocy na czas. Dopiero po 8,5 godziny, jak już konał – mówi Elżbieta Siwecka, matka mężczyzny, który zmarł na izbie przyjęć w Sosnowcu.
Mężczyzna trafił do izby przyjęć, ponieważ w trybie pilnym skierował go tam lekarz rodzinny. Wszystko wskazywało na to, że mogło dojść do zatoru, co stanowiło zagrożenie dla życia. Mimo to, według rodziny, Krzysztof Siwecki otrzymał w izbie przyjęć tzw. „kolor zielony”, oznaczający, że na przyjęcie poczeka powyżej 4 godzin. Dopiero po godzinie 17 sprawdzono mu ciśnienie – wynik wskazał 66 na 46.
-Od godziny 19:20-30, kiedy brat był już nieprzytomny, dostał tą profesjonalną pomoc. Byli lekarze, były pielęgniarki, był kilkukrotnie reanimowany. O 21 dostaliśmy informację, że czekamy około 30 minut na karetkę, która ma przyjechać zabrać brata do szpitala w Chorzowie – mówi Tomasz Siwecki, brat zmarłego pacjenta.
Gdy karetka przyjechała, okazało się, że jest już za późno. Krzysztofa nie udało się uratować. Dziś władze Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego w Sosnowcu wystosowały oświadczenie, w którym przepraszają rodzinę zmarłego.
-Chciałbym zapewnić, że dołożymy wszelkich starań, że to zdarzenie, ten nagły zgon, zostanie całkowicie wyjaśniony. I dowodem na to, że te działania nasze są szczerze, jest chociażby złożenie i poproszenie prokuratury o sekcję prokuratorską już następnego dnia rano – mówi Dariusz Skłodowski, prezes Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego.
Prokuratura ma już wstępne wyniki sekcji zwłok mężczyzny, ale ze względu na dobro śledztwa nie mówi o ich wynikach. Wiadomo, że wszczęła postępowanie w tej sprawie w związku z narażeniem na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia człowieka oraz nieumyślne spowodowanie śmierci.
– Na razie nie jest to postępowanie ukierunkowane w żadną stronę. Postępowanie jest prowadzone w sprawie. Badane będą wszelkie okoliczności zdarzenia i będą przesłuchiwane osoby dopiero po wykonaniu czynności. Będziemy mogli uściślić, w jakim kierunku ewentualnie będą szły dalsze czynności tego postępowania – mówi Magdalena Ziobro, Prokuratura Rejonowa Sosnowiec-Południe.
Oprócz postępowania prokuratorskiego, sprawa trafiła także do Śląskiej Izby Lekarskiej. Ta przekazała ją do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.
– Zgodnie z ustawą o izbach lekarskich, rzecznik będzie teraz prowadził czynności sprawdzające, wyjaśniające w przedmiocie sprawy, aby ustalić okoliczności pobytu pacjenta w izbie przyjęć w szpitalu – mówi Anna Michalczyk, Śląska Izba Lekarska.
– Żeby winni zostali ukarani. I to nie jedna osoba, którzy pracowali w tym dniu. Bo mój syn nie żyje. Miał tylko 39 lat – mówi Elżbieta Siwecka, matka zmarłego pacjenta. Dziś, zaledwie kilka dni po tym tragicznym zdarzeniu rodzina zeznawała w prokuraturze. Oczekuje sprawiedliwości.
autor: Paweł Jędrusik
Nieumyslne ? Czlowiek umarl przez czyjas znieczulice i to w nie na chodniku ze przechodniom mogl byc obojetny a w miejscu gdzie ratuje sie zycie a przynajmniej powinno .Wiec o jakim nieumyslnym spowodowaniu mowi prokuratura ?. Czyli bedzie jak zawsze nikt nie poniesie odpowiedzialnosci zapewne
Dokladnie jakie nieumyslne? Nie pomogli mu swiadomie , widzieli co sie dzieje , ze to nie pacjent z goraczka 36.8 a powaznymi zmianami na nodze . nie pojechal na sor po to zeby pisiedziec w wozku a po konretna pomoc wiec to zabojstwo z premedytacja – widzieli i ogladali jak czlowiek kona . inni przy wypadku sa oskarzeni o nie udzielenie pomocy wiec ci lekarze rowniez powinni beknac
Odszedł Krzysiek w szpitalu na SORze. Liczył że w końcu ktoś mu pomoże. Umarł wieczorem pod okiem lekarzy. Czyżby nikt wcześniej nie zauważył? Czekał cierpliwie,cierpiał katusze. ..By w końcu do nieba oddać duszę. Nie umarł w Zimbabwe,w Syrii ,Afryce!!! Pojmiesz to człowieku! Umarł w Sosnowcu w szpitalu w 21szym wieku. Znów ból ,cierpienie rodziny. Nie wiedzieć po co,czemu? To z winy systemu. Chłopak się męczył! Nie umarł szybko,w oka mgnieniu. Pozostań na zawsze w lekarzy sumieniu. By budzili się codzień zlani zimnym potem,że teraz On zamienić miejscami ma ochotę. Pamięci Krzysztofa -kolega z pracy Patryk 148.
Nad wszystkim czuwa gospodarz szpitala.Pacjentów trzyma no raczej zdala. Ci nie pomoże nie w żadnej porze. Oj nie na SOR że.