Musical z Raciborza

Powstał by odreagować sesję egzaminacyjną i… opowiedzieć o wakacyjnej miłości. – Najważniejszą rzeczą “Spisek’su” było to, że chcieliśmy się dobrze bawić. Dla nas taniec, muzyka to jest po prostu kawał dobrej zabawy – stwierdza Mateusz Ulański, manager projektu.
Uśmiech i luz stały się lekarstwem na wszelkie realizacyjne problemy. Tylko tak można było poradzić sobie z brakiem kamer, oświetlenia, wreszcie z brakiem profesjonalnego studia nagraniowego. – Nagrywaliśmy głównie po nocach, samymi nocami właściwie i to naprawdę było trudne – mówi Łukasz Fulneczek, twórca muzyki do musicalu.
Trudne o tyle, że rano trzeba było iść na wykłady lub do pracy. – Tak naprawdę to porwaliśmy się trochę z motyką na słońce, ale ten wysiłek ponad 40 ludzi się opłacił, bo to się udało! – uważa Anna Pieniuta, autorka tekstów piosenek, charakteryzatorka.
Raciborskie kino “Bałtyk” – to tu “Spisek’s” pokazano po raz pierwszy. To był szok – mówi Krystian Haas – dyrektor kina. Młodzi twórcy udowodnili, że taniec, muzyka i pasja tworzenia to naprawdę niezwykłe połączenie. Pierwszy sukces mieli więc za sobą. – Musical jest gatunkiem bardzo trudnym, a że zdali egzamin to świadczy o tym reakcja publiczności – spontaniczna, pozytywna – uważa Haas, kino “Bałtyk” w Raciborzu.
Później przyszło pierwsze rozczarowanie: bezskuteczne poszukiwanie dystrybutora i wytykane młodym filmowcom techniczne niedociągnięcia. – Tam jest szereg usterek, które moim zdaniem, nie kwalifikują tego filmu do jakiejś szerszej dystrybucji – stwierdza Michał Zabłocki, Instytucja Filmowa Silesia-Film w Katowicach.
Mirosław Ropiak – reżyser wielu filmów amatorskich i twórca śląskiej wersji filmu o Bondzie, sądzi że przed studentami z Raciborza jeszcze długa i kręta droga do i tak niepewnego sukcesu. – Poprzeczka jest postawiona w Polsce wysoko, jeśli chodzi o film amatorski i od amatorów tak właściwie wymaga się, aby robili filmy niemal profesjonalne – mówi Ropiak.
Musical “Spisek’s” będzie można już niedługo obejrzeć w kinach we Wrocławiu i w Opolu.