Brakuje ratowników górskich

W Korbielowie do kursu na I stopień przystąpiło 18 kandydatów. Zanim będą mogli złożyć przysięgę muszą udowodnić, że potrafią sobie poradzić nawet w ekstremalnych warunkach.
W takich warunkach pracować potrafią tylko najlepsi, a droga do elitarnego grona ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego nie jest prosta.
Edmund Górny – szef wyszkolenia GOPR: Akurat mamy taką goprowską pogodę, minus 15, ale właśnie wtedy zdarzają się wypadki, bo jak jest pięknie, słonecznie, to w zasadzie się wszyscy odnajdują, a w takich warunkach wiele osób się gubi, a my jesteśmy po to, żeby im pomóc.
Pomoc coraz częściej jest potrzebna.
Adam Hula – instruktor GOPR: Ratowników potrzeba coraz więcej – góry są te same, ale ośrodków przybywa, więc potrzebujemy dużo ratowników. I chociaż chętnych nie brakuje kursy kończy niewielu.
Piotr Szostek – kandydat na ratownika: Kurs jest bardzo ciężki i wymagający, ale w końcu to jest pewnego rodzaju selekcja.
Ratownicy pomagają turystom i narciarzom. Zwykle tym, którzy nie przestrzegają zasad. W Kobielowie w każdym tygodniu potrzebna jest pomoc ratowników. Ich praca zależy też od tego, jacy przyjeżdżają narciarze: początkujący częściej ulegają wypadkom, doświadczeni przysparzają GOPR-owcom mniej pracy. W tym rejonie narciarze zwykle gubią się po Słowackiej stronie gór.
Jerzy Stec, ratownik dyżurny GOPR w Korbielowie: Skończyły się granice, wszędzie można jeździć, w tej chwili jest moda jazdy poza trasami, i zjeżdżając w tamtym kierunku kończy się tak, że niestety trzeba szukać tych ludzi.
Ratownicy to może nie twardziele, może nie bohaterowie, ale ludzie, którzy chcą pomagać ludziom, potrafią się w trudnych warunkach odnaleźć.