Ryczący pingwin

Uroki zimowej jazdy tych, którzy pojawili się na świętochłowickiej Ajsce, nie przerażają. Bo – wbrew pozorom – motocykl, to pojazd wielosezonowy. – To jest to hobby, to jest ta pasja, zamiłowanie do motocykli. Nieważne, czy to jest zima, czy to jest wiosna, czy jest lato, czy jest jesień. Chodzi o to, co każdy motocyklista czuje, że bez motocykla nie da się obejść – stwierdza “Mrówa”, motocyklista z Będzina.
Pewnie dlatego na czwartą edycję zlotu przyjechało kilkaset osób. Zimowych atrakcji nie brakowało. To jedyny taki zlot w regionie. W dodatku – organizowany przez kilku zapaleńców. Ale początki do łatwych nie należały. – Było dwa metry śniegu, no i zaczynaliśmy tak, że było na pierwszym zlocie 35 osób. Spaliśmy w namiotach bez ogrzewania, tylko w śpiworach, ale mieliśmy na to sposób – wspomina Marcin Kubissa, organizator IV Zimowego Zlotu Pingwina.
Bo – żeby przetrwać dwie noce w środkowoeuropejskiej odmianie igloo – dobra rozgrzewka jest niezbędna. Ale uczestnicy – mówią krótko: naprawdę warto. Większość na Pingwina przyjeżdża co roku. – Atmosfera, ludzie, którzy przyjeżdżają, spotkania ze znajomymi, z którymi się spotykam latem na zlotach i po prostu wspólne spędzenie miło czasu – wyjaśnia Marcin Ścigała, motocyklista z Bytomia.
Ale także możliwość białego szaleństwa – na dwóch kołach – i z głową. – Wiemy, że nie możemy szaleć, bo stwarzamy na motocyklach w takich warunkach, w zimę zwłaszcza zagrożenie. Musimy mieć na prawdę wyobraźnię, żeby komuś i sobie krzywdy nie zrobić – uważa Sebastian Gazda, organizator zlotu.
Dlatego zlot, to przede wszystkim wspólna zabawa jednym śladem w przeróżnych odmianach. Tomasz Świerczek, na motocykl wsiada w każdej wolnej chwili – zwłaszcza zimą. Tak, jak pozostali – bez takiej adrenaliny nie może żyć. – Fanatykiem może nie jestem, bo nie mam na to czasu i nie pozwalają mi na to pieniądze. Natomiast jest to największa frajda pojeździć w zimę, mieć uciechę z tego, co się ma robić, co się lubi i czuć na sobie spojrzenia tych, którzy tego nie mogą zrozumieć – wyznaje Świerczek, motocyklista ze Świętochłowic.
I choć wielkie oczy – widząc coś takiego – robi wielu – ten zlot udowadnia, że motocykliści – podobnie jak pingwiny – to gatunek, któremu odporności i pomysłowości – pozazdrościć może każdy.