Niezależni

Gaz i to ze sporym ciśnieniem. A na dodatek własny, bo z Dębowca. – Ten gaz jest bardzo dobrej jakości. Jest bardzo wysoko energetyczny. Nasi klienci są zadowoleni z tego gazu – chwali Czesław Morawiec, konserwator instalacji gazowych w Dębowcu. Również dlatego, że to czy będzie czy nie, niezależy od decyzji polityków. –Korzystają głównie budynki użyteczności publicznej tzn. urząd gminy, ośrodek zdrowia, szkoła podstawowa, gimnazjum – wylicza Tomasz Branny, wójt Dębowca.
W szkole nikt nie kryje zadowolenia z tego, że parę lat temu podłączono ich do rur, z których płynie lokalne, niebieskie paliwo. A w szkolnej kotłowni niedość, że dużo czyściej to i łatwiej. – Na przykład do 14 ustawię, to on idzie na dziennym, a o 14 sam się przestawi na nocny. Czyli jest oszczędność na gazie – tłumaczy Henryk Farana, szkolny konserwator. No bo w Dębowcu, gaz wygrywa z weglem. – Używać ze względu na cenę, to na pewno z Dębowca, bo jest to tańszy gaz i w związku z tym mamy tańsze ciepło – dodaje Józef Martyński, Miejski Zakład Ciepłowniczy w Skoczowie.
Tanśze ciepło, bo gaz z Dębowca jest dużo tańszy od tego importowanego z zagranicy. Jego metr sześcienny kosztuje 70 groszy. Dwa złote płacą ci, którzy korzystają z usług PGNIG. Paliwo dociera też do ponad siedmiu tysięcy mieszkańców pobliskiego Skoczowa. To połowa mieszkańców tego miasta. – Ja się nie zastanawiam nawet jaki to jest gaz. Najważniejsze żeby był – krótko stwierdziła Maria Socha, mieszkanka Skoczowa.
A, że będzie to pewne, ale tylko przez najbliższych siedem lat. Bo właśnie wtedy gaz może się skończyć. Skończy się też może lokalna niezależność gazowego potętata z Beskidów.