Apoloniusz Tajner: Oby sprawili nam niespodziankę
Rafał Kędzior: Za nami weekend skoków w Zakopanem. Jak zwykle wspaniała atmosfera, jak zwykle świetny doping kibiców no i wreszcie lepsze skoki Adama Małysza. Według Pana ta poprawa formy to efekt pracy z Hannu Lepistoe?
Apoloniusz Tajner: Myślę, że Adam był już w Zakopanem blisko dobrego skakania, a ten wyjazd do Lahti na pewno mu pomógł. Ale z drugiej strony tam w Finlandii oddał naprawdę sporo skoków i to w trudnych warunkach i przystąpił do tego startu trochę podmęczony. Mimo to główny cel- poprawa techniki- był w tych zawodach widoczny. Trzeba jednak przyznać, ze także pozostali nasi skoczkowie przygotowujący się podobnie do tych startów, ale w Zakopanem też skakali lepiej i na takim poziomie jakiego od nich oczekujemy. Jeżeli to się potwierdzi w następnych startach wtedy będę tak na prawdę zadowolony.
Zwłaszcza w piątkowym konkursie mieliśmy powody do radości, aż 7 Polaków pierwszej trzydziestce. Kibice przecierali ozy ze zdziwienia- dla Pana to też było zaskoczenie?
Trzeba zwrócić uwagę na to, że nie było kilku zawodników ze ścisłej światowej czołówki. Jednak nasi skoczkowie skakali tak jak tego od nich oczekujemy i myślę, że nawet gdyby w Zakopanem wystąpili wszyscy najlepsi to 5 Polaków i tak awansowałoby do drugiej serii piątkowego konkursu.
Adam Małysz narzekał w Zakopanem na przeziębienie, teraz odpoczywa w domu w Wiśle… możemy być spokojni o jego występ w Vancouver?
Przed chwilą z nim rozmawiałem. Adam nie czuje się jeszcze najlepiej- decyzje podejmiemy w ostatniej chwili przed wyjazdem.
Gdyby Małysz nie wystąpił w Kanadzie byłaby to spora strata, bo będzie tam okazja aby zapoznać się obiektami na których w przyszłym roku odbędą się Igrzyska Olimpijskie. Sam skoczek przyznał jednak, że skocznie zna z telewizji i przypominają mu obiekt w Wiśle Malince. Może to być jakiś handicap dla naszego mistrza?
Być może tak jest, ale trzeba przyznać, że jeżeli zawodnik jest w formie, to nie ma znaczenia czy pierwszy raz widzi skocznie, bo od pierwszego skoku skacze na niej dobrze. Z drugiej strony jednak dobrze wziąć udział w tym starcie przedolimpijskim. Po to tam też jadą nasi zawodnicy, żeby zobaczyć jak to wygląda na miejscu, czy nie ma tam jakiś niespodzianek, które mogły ba nas zaskoczyć za rok. Dla nas ważne są też sprawy organizacyjne, jak będzie wyglądał dojazd, zakwaterowanie, gdzie można skorzystać z hali, czyli wszystkie kwestie logistyczne, które trzeba znać zanim się wyjedzie na tak poważne zawody.
Na jakim etapie są rozmowy na temat podjęcia formalnej współpracy na linii Małysz – Lepistoe?
Te rozmowy będą prowadzone jeszcze przez kilka najbliższych dni. Ale po powrocie z Vancouver Lepistoe przyjedzie do Wisły i „dopniemy” szczegóły tej współpracy. No i wtedy będą mogli trenować na skoczni w Wiśle Malince. Jak to organizacyjnie będzie wyglądało trudno w tej chwili powiedzieć. Jedno jest pewne, Adam w środku sezonu uznał, że takiej pomocy ze strony Lepistoe mu potrzeba i jeżeli Fin przejmie całość treningu czyli trening techniczny i motoryczny, to zawiążemy taką grupę wokół Adama, ale cała odpowiedzialność będzie wtedy ciążyła na Lepistoe. Część treningów Małysz będzie mógł odbywać oczywiście z kadrą. Pozostali skoczkowie będą w dalszym ciągu pod opieką Łukasza Kruczka, bo efekty startu w Zakopanem są pozytywne. Fakt, że pierwsza część sezonu była słabsza, ale wykonuje na prawdę solidnie swoją pracę i tylko te efekty powinny być lepsze. My wierzymy, że te efekty przyjdą w drugiej części sezonu, co będzie potwierdzeniem dobrej pracy trenera.
Czy współpraca Adama Małysza z Hannu Lepistoe to nie jest w pewnym sensie przyznanie się do błędu kiedy to PZN zrezygnował ze współpracy z tym trenerem?
Nie- w żadnym wypadku! Dlatego, że nie bierzemy absolutnie Leipstoe jako osoby, która miałaby pracować z całą grupą. Fin nie wchodzi w grę dlatego, że nie odpowiadał nam trening jaki on realizował. Ten trening może pasuje Adamowi , ale te metody nie sprawdzają się w pracy z pozostałymi skoczkami. Z całą stanowczością stwierdzam, że nie ma powrotu Lepistoe do naszej kadry.
Pod koniec lutego czekają nas w Libercu mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Czy Prezes PZN wyznaczył przed naszą ekipa jakiś cel minimum?
Jeżeli chodzi o skoki narciarskie to oczywiście Adam mierzy w medale. Stąd specjalny tryb przygotowania Małysza do tych zawodów i stąd nasza zgoda na przygotowania takie jakich chciał sam zawodnik. Jeśli chodzi o drużynę to jest pewna niewiadoma, ale pozytywna. Wystarczy, żeby nasi zawodnicy skakali tak jak w Zakopanem, na swoim poziomie i nagle otwierają się nowe możliwości dla drużyny. Zakładam, że będzie to przedział 4-6, ale oby sprawili nam niespodziankę. Nie ma co mówić o medalach, bo jeszcze nie ma podstaw ku temu, ale jest miesiąc czasu. Jeżeli utrwalą to co teraz potrafią, to oby ta pozytywna niespodzianka stała się faktem.
Bardziej niż na skoczków liczymy chyba jednak na Justynę Kowalczyk – pewniak do medalu?
Justyna rewelacyjnie pobiegła w Vancouver zajmując drugie i pierwsze miejsce w Pucharze Świata. Tym samym zbliżyła się do tej czołowej trójki. Myślę, że między tymi czterema zawodniczkami rozstrzygnie się walka o Puchar Świata. Justyna to wielka pociecha naszego narciarstwa biegowego, ale pojawiają się już dziewczyny, które startowały dwukrotnie w sztafetach zajmując miejsce szóste i siódme, co jest naprawdę wielkim postępem. Pamiętajmy jeszcze trzy lata temu była Justyna i nic więcej. Konkurencje wytrzymałościowe potrzebują czasu i dlatego pracujemy w spokoju. A Justyna jest rewelacyjna i bardzo liczymy na nią w Libercu- tak jak pan powiedział- z większymi szansami niż nasi skoczkowie.