Brąz dla Polaków!

Podopieczni trenera Bogdana Wenty jako pierwsi w historii polskiego sportu zdobyli medale w grach zespołowych na dwóch z rzędu mistrzostwach świata. Przed dwoma laty w Niemczech wywalczyli srebro, teraz sięgnęli po brąz, w znakomitym stylu pokonując aktualnych mistrzów Europy, a zarazem trzecią drużynę poprzednich MŚ – Danię 31:23.
Polscy szczypiorniści znakomicie grali w obronie, między słupkami ponownie świetnie spisywał się Sławomir Szmal, a do wielkiej formy powrócił strzelec dziesięciu goli – Karol Bielecki, którego fachowcy uznali najlepszym zawodnikiem meczu.
W pierwszej połowie mecz był wyrównany, a udane interwencje Szmala, który często wychodził zwycięsko z pojedynków sam na sam, równoważyły proste błędy jego kolegów w polu: przede wszystkim niecelne podania, a także rzuty obok bramki, faule w ataku, błąd kroków. Najgorsze było to, że Polacy nie wykorzystywali okresy gry w przewadze (nawet dwóch zawodników). Bramek było jak na lekarstwo, a “tempo meczu było beznadziejne”, jak to później określił Mariusz Jurasik. W ciągu 20 minut obie ekipy rzuciły w sumie zaledwie dziewięć goli (5:4 dla Danii). W 22. min, po udanej akcji Jaszki, Polacy po raz pierwszy od 12 minut doprowadzili do wyrównania 7:7, a dwie minuty później po raz pierwszy w tym spotkaniu objęli prowadzenie 9:8. Tuż przed przerwą “biało-czerwoni” zmniejszyli liczbę błędów, mylić zaczęli się za to mistrzowie Europy i pierwsza połowa zakończyła się zwycięstwem 14:11.
Polscy szczypiorniści po nerwowym początku drugiej połowy złapali wreszcie wiatr w żagle, od 37. do 41. minuty zdobyli cztery bramki z rzędu i wygrywali już 21:15. W tym momencie duński trener Wilbek poprosił o czas. Zmienił ustawienie w defensywie, jego zespół zastosował wysoką obronę, rezygnując z dotychczasowej 6-0. To wyraźnie osłabiło siłę polskiego ataku, w którym gole zaczął zdobywać jedynie Bielecki rzutami z dziewięciu metrów. Rozstrzelał się za to Mikkel Hansen, który w ciągu siedmiu minut zdobył pięć ze swoich dziesięciu bramek. Jego drużyna odrobiła część strat i w 48. minucie przegrywała tylko 21:23.
Decydujące natarcie rozpoczęło się w 52. minucie. Nagle wszystko Polakom zaczęło się udawać. W dużej mierze było to też spowodowane coraz większą nerwowością w poczynaniach Skandynawów, którym widok medalu oddalał się w zastraszającym tempie. Ich strzały z coraz szerszym uśmiechem na twarzy bronił Szmal, a w odpowiedzi bracia Jureccy, Bielecki i Marcin Lijewski powiększali przewagę. W 55. minucie, po rzuceniu pięciu goli z rzędu, “biało-czerwoni” prowadzili 29:22 i praktycznie było po meczu, zwłaszcza, że rywale zupełnie rozbici, odpuścili sobie końcówkę. Trener Wenta poprosił o czas, ale już bardziej po to by jego zawodnicy ochłonęli i dograli z rozwagą mecz do ostatniej syreny. Ostatecznie zwyciężyli 31:23, po raz drugi pokonując na tych mistrzostwach Danię.