Tychy bez festiwalu

Koszulka z zespołu Dżem wisi w barze Elżbiety Zielewskiej już od kilku lat i jest pamiątką po fanach Ryśka Riedla. Festiwal “Ku przestrodze” – to wiele godzin dobrej muzyki, ale i wielokrotnie większe dochody okolicznych przedsiębiorców. – Na festiwalu jest zawsze bardzo dużo osób, wszystkie stoliki zajęte, nawet czasem brakuje miejsc – stwierdza Zielewska, właścicielka baru w Tychach.
Ale w tym roku o miejsca nie będzie trudno. Festiwal im. Ryśka Riedla nie odbędzie się w Paprocanach. – Zawsze przyjeżdżali fani z całej Polski i Tychy były, Dżem, to były czasy. Uważam, że to jest zły pomysł, rezygnować z festiwalu – przyznaje Zbigniew Tarczoń, mieszkaniec Tychów.
To już nie tylko pomysł. Decyzja zapadła: zamiast sceny i tłumów ludzi, na teren parku wjedzie ciężki sprzęt. – W tym roku na Paprocacnach kontynuujemy największy projekt w mieście, czyli budowę kanalizacji, zgodnie z kontraktami, jakie mamy podpisane z Unią Europejską. Jesteśmy zobowiązani wykonać te prace na Paprocanach właśnie w tym terminie – wyjaśnia Aleksandra Cieślik, rzecznik prasowy UM w Tychach.
I rozpocząć na miesiąc przed planowanym terminem festiwalu. Swojego żalu nie kryje Sebastian Riedel, syn legendarnego muzyka Dżemu. – Na Paprocanach jest taki klimat, który sprzyja tej całej atmosferze, temu wszystkiemu co się w tych dniach dzieje i działo – uważa Riedel.
I będzie się działo, ale nie w Tychach. Organizator festiwalu przymierza się do dwóch nowych lokalizacji, których na razie nie zdradza. – Festiwal musi się odbyć, przecież jest to festiwal, w którym tysiące ludzi bierze udział – mówi Adam Antosiewicz, organizator.
– Wierzyć się nie chce, że Tychy tak łatwo się pozbywają takiej imprezy. Myślę, że organizatorzy, pomysłodawcy tego festiwalu bez większych problemów znajdą miejsce na Śląsku i miasto, które ich przygarnie – stwierdza Andrzej Matysik, “Twój Blues”.
Co znaczy, że skazany na bluesa, wcale nie musi być skazany na Tychy.