Żelazna waga kryzysu

Jeszcze niedawno na wózkach piętrzył się złom i makulatura. Teraz świecą pustkami. Kryzys dotknął nawet tych, których sytuacja teoretycznie już gorsza być nie mogła.
Alojzy Kolęda zbiera, bo jak mówi, z zapomogi nie wyżyje. – Ja nie żebrzę, bo ja chodzę po śmietnikach i sobie zbieram. Ile uzbieram, to mam dla siebie. Nie na wódkę, tylko mam to na jedzenie – mówi Kolęda.
Ale to, co znajdzie od miesiąca na niewiele wystarcza. Ceny złomu i makulatury spadły nawet o 70%, bo kryzys nie omija też skupów. W ciągu dwóch miesięcy ich obroty spadły o 2/3. – Bardzo dużo firm zawiesza działalność, bo nie idzie zarobić na wydatki, a opłacić wszytko trzeba. Nawet jak któraś firma nie zapłaci, ale przyjdzie ten 25, to podatki trzeba zapłacić – stwierdza Teresa Olesiak, za skupu złomu w Będzinie.
Płacić muszą też duże firmy, które dotąd na odzyskiwaniu surowców wtórnych zarabiały i to całkiem nieźle. – Trudno jest odzyskać koszty, które poniosło się w związku z samym odzyskiwaniem tych surowców. W zeszłym roku zebraliśmy około 20 tysięcy ton folii i makulatury. W tej chwili sytuacja staje się trudniejsza. Jeśli tak dalej pójdzie prawdopodobnie trzeba będzie dopłacać do tych surowców – wyjaśnia Przemysław Skory z Tesco.
Surowców, które dla wielu oznaczały niewielkie, ale zawsze, wsparcie finansowe. Jednak jak przekonuje Adam Suszek – pusty wózek nie musi oznaczać pustego żołądka. – Ja w inny sposób pieniądze zdobywam, a to gdzieś pomaluję, bo malarz jestem, to zawsze parę groszy zarobię. Nie muszę czekać gdzieś na ostateczną chwilę, żeby na złomie to robić – przyznaje Suszek.
Tyle tylko, że fach – zamiast siatki – w rękach dzierżą nieliczni. A zaradność, przeliczana dotąd na dziesiątki złotych, teraz liczona jest raczej w groszach. Mimo to trzeba z czegoś żyć, a raczej przeżyć nawet za kilka złotych dziennie.