Wietrzenie czadu

Życie nam uratowali, jak przyjechała straż było siwo, dym bił przez piecyk gazowy, wentylację, wszystko do mieszkania – Alicja Sedlaczek jest załamana, bo taka sytuacja się powtarza. Mieszkańcy całego budynku twierdzą, że kratki wentylacyjne zamiast pomagać – stanowią zagrożenie. I jak tylko sąsiedzi zapalą w piecu – trzeba otwierać okna. I rano i wieczorem, do nocy wietrzę, dosyć uchył żeby to się wywietrzyło, bo byśmy dawno nie żyli – dodaje Alicja Sedlaczek.
Administracja budynku na rozwiązanie problemu znalazła bardzo oryginalne wyjście: kazali skrócić próg, żeby dochodziło powietrze. W całym budynku pojawiły się także domowej roboty wywietrzniki. Na klatkę schodową i na zewnątrz budynku. Nie pomogły – tylko w mieszkaniach zrobiło się znacznie chłodniej. Dziurawe mieszkanie, wydziurawić, zrobić ser szwajcarski – a dym jak był, tak będzie – stwierdza Danuta Ludyga.
Kolejna propozycja administracji to kolejne wywietrzniki – tym razem na oknach: Spełniają one wszystkie wymogi i zapewniają prawidłową wentylację mieszkań – tłumaczy Maciej Trela – Zakład Budynków Miejskich. Tylko, że mieszkańcy zmiany na plus nie zauważyli. Jak on dokłada, sąsiad u góry, jak dokłada, jak grzebie, rozpala, to czad leci, sadza leci przez wywietrznik, czy te wywietrzniki są, czy by ich nie było – byłoby to samo – uważa Jarosław Dec.
Zdaniem mieszkańców – problemem jest centralne ogrzewanie, które na własną rękę zainstalowała dwójka sąsiadów. To oni dostarczają silnych wrażeń reszcie lokatorów.
Zamknąć problem mógłby remont systemu wentylacji. W wyniku ekspertyzy się okazało, że komin dziurawy jest, wentylacyjny z kominowym ma kontakt, dym przechodzi z miejsca na miejsca – tłumaczy Andrzej Kryś. Podobnie wędruje korespondencja między lokatorami a zarządcą budynku, który problemu nie widzi.
Żeby było ciepło – trzeba palić w piecu. Żeby było bezpiecznie – trzeba otworzyć okno. I tak byle dotrwać do wiosny.