Kłopotliwe dokumenty

Skończone 25 lat praktyki za kółkiem – to wiek, który uprawnia do większych zniżek za polisę samochodową w towarzystwach ubezpieczeniowych. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty: doświadczenie, rozwaga, mniej agresywny styl jazdy, czyli wszystko to, co wyróżnia nieco starszych kierowców.
Józef Swaczyna – starosta strzelecki jest w tej grupie. Mimo to już kilkakrotnie uznano go za pirata drogowego. Zawsze za granicą i zawsze bez jego udziału. – Zawsze piszą elegancko, że starosta strzelecki popełnił jakieś tam, powiedzmy, przestępstwo i żądają, żebym ja jako urząd to zapłacił – mówi Swaczyna.
Gościnne występy kierujących Polaków za granicą, kończą się czasem w groźny sposób. Policja, urzędy, czy firmy ubezpieczeniowe dysponują niezbitymi dowodami w tej kwestii, bo w dobie kamer przemysłowych, miejskich monitoringów to dość łatwe.
Problem jednak w tym, że machina windykacyjna używa bardziej tradycyjnych narzędzi i metod. I tu trzeba szukać przyczyn pomyłek. Dowód rejestracyjny, prawo jazdy, dalej imię, nazwisko i adres, ale w obcym języku – i problem gotowy.
Jak mówią urzędnicy: dowód rejestracyjny świadczy tylko o tym, czy pojazd jest dopuszczony do ruchu, a dane osoby, która nim kieruje i która odpowiada za zdarzenie… powinny być spisane z prawa jazdy. Ale i tam tkwi pułapka – informacja kto ów dokument wystawił. I to właśnie ta informacja wprowadza zamęt. – Były to przypadki bardzo zaskakujące, otrzymaliśmy kilka razy pisma w sprawie za odszkodowanie za wyrządzone szkody, na przykład ponad 1500 euro za zniszczony na jednej ze stacji benzynowych w Niemczech monitoring – wyjaśnia Czesława Szuszkiewicz, z wydziału komunikacji i transportu w starostwie strzeleckim.
Jeszcze większy problem dla odczytującego dane z polskich dokumentów pojawia się, kiedy staroście dokument wydał…. tenże starosta. Wtedy szukaj wiatru w polu. – Przyjąłem tą informację trochę z humorem i zdziwieniem, bo wiadomo było, że to jest pomyłka – stwierdza Swaczyna.
Tomasz Woźniak prowadzi firmę w Czechach. Informację o podobnych pomyłkach traktuje z przymrużeniem oka. – To ciekawe, bo jeżeli jest to kara to bardzo sympatyczne, bo wtedy prezydent może jakąś tam karę zapłaci, w co raczej wątpię… – żartuje Woźniak.
A nieco bardziej poważnie: wykraczamy i łamiemy dość często – oceniają nasi południowi sąsiedzi. Za już mniej chętnie za występki za kółkiem chcemy płacić. – Jest to spory problem, przynajmniej w teorii. Statystyki mówią, że na blisko trzy tysiące osób, które złamały przepisy, większość to obcokrajowcy – przyznaje Dorota Havlikova, rzecznik prasowy UM w czeskim Cieszynie.
Inna sprawa, że tuż przy polsko-czeskiej granicy podobne pomyłki jak te bliższe polsko-niemieckiej się nie zdarzają. Być może dzieje się tak za sprawą Polaków pracujących w tamtejszych urzędach, a być może dzięki lepszej umiejętności czytania dokumentów?