Biathlonowe MŚ: Triumf Bjoerndalena, Sikora dziewiąty
Srebrny medal wywalczył Niemiec Christoph Stephan, a brązowy – pierwszy w historii mistrzostw świata dla Chorwacji – Jakov Fak.
Bjoerndalen odniósł 87. zwycięstwo (86 w biathlonie i jedno w biegach narciarskich) w zawodach zaliczanych do punktacji Pucharu Świata, co czyni go rekordzistą wśród sportowców uprawiających zimowe dyscypliny. Szwedzki narciarz alpejski Ingemar Stenmark triumfował 86 razy w latach 70. i 80. XX wieku.
Wyniki wtorkowej rywalizacji były niemałym zaskoczeniem. Co prawda Bjoerndalen to najbardziej utytułowany biathlonista wszech czasów, ale za to pozostali medaliści to zawodnicy, którzy nie mają na koncie większych sukcesów.
Norweg wywalczył 13. złoty medal mistrzostw świata, co jest rekordem w tej dyscyplinie. Nowością jest fakt, że dopiero w Pyeongchang zaliczył pierwszą w karierze wygraną w MŚ na najdłuższym dystansie 20 km. Na jego koncie znajduje się także dziesięć srebrnych i dziewięć brązowych krążków zdobytych w czempionacie globu. Podczas igrzysk olimpijskich Bjoerndalen zanotował pięć triumfów (cztery w Salt Lake City w 2002 roku i jeden w Nagano w 1998), trzy razy był drugi i jeden raz trzeci.
Najbardziej utytułowany biathlonista we wtorek wyprzedził zaledwie o 14,1 s 23-letniego Stephana, który debiutował na MŚ. Młody Niemiec wcześniej odnosił sukcesy jako junior, zdobywając w 2007 roku w tej kategorii wiekowej trzy tytuły mistrza świata. Dopiero w tym sezonie odniósł pierwsze zwycięstwo w PŚ, wygrywając bieg ze startu wspólnego we włoskiej Anterselvie. Był też drugi w sztafecie na mistrzostwach Europy w 2006 roku.
Norweg wygrał, pomimo trzech minut karnych. Zarówno Stephan, jak i absolutne objawienie koreańskiej imprezy – Fak spudłowali tylko po jednym razie. Wielki zawód przeżył Francuz Simone Fourcade, któremu do brązowego medalu zabrakło 0,9 s.
Nigdy w historii biathlonu na podium nie stał jeszcze reprezentant Chorwacji. Urodzony w Rijece Fak ma dopiero 21 lat. Jest studentem. Przed przyjazdem do Pyeongchang jego największym osiągnięciem było 15. miejsce w biegu indywidualnym podczas zawodów PŚ w austriackim Hochfilzen. W Korei w sprincie zajął 14-15 miejsce ex aequo z Niemcem Michaelem Roeschem, a tuż przed Tomaszem Sikorą. Już wtedy jego rezultat był uznawany za wielką niespodziankę. W poprzednim sezonie zawodnik z Bałkanów nie zdobył punktu w PŚ, a najlepszy start zanotował w Pokljuce, gdzie w biegu na 20 km był…43.
Tomasz Sikora, który pierwszy życiowy sukces odniósł właśnie na najdłuższym dystansie, zdobywając złoto MŚ w Anterselvie w 1995 roku (w MŚ 2004 w Oberhofie w tej konkurencji był drugi), we wtorek spudłował cztery razy i był jedynym biathlonistą, który z czterominutową karą znalazł się w czołowej szesnastce. Do zwycięzcy stracił 44,9 s, a to oznacza, że gdyby na strzelnicy popełnił o jeden błąd mniej to powtórzyłby osiągnięcie sprzed 14 lat.
Wicemistrz olimpijski z Turynu w biegu ze startu wspólnego zaczął od czystego strzelania, jednak w drugiej próbie w pozycji leżącej dwukrotnie nie trafił w tarczę, a potem w dwóch “stojakach” dołożył po jednej minucie kary. Biegowo znów był rewelacyjny i tylko dzięki temu ponownie znalazł się w czołowej dziesiątce. Pozostali Polacy spisali się bardzo słabo, a najlepszy z nich Krzysztof Pływaczyk był 66.
We wtorek na starcie nie pojawił się obrońca tytułu, niedawny lider PŚ, Norweg Emil Hegle Svendsen. Zdobywca brązowego medalu MŚ przed rokiem w szwedzkim Oestersund, Rosjanin Maksim Maksimow był dopiero 37., a podobnie jak Sikora zaliczył cztery minuty kary. Wicemistrzem globu w 2008 roku w biegu indywidualnym był
Bjoerndalen.
W środę w Pyeongchang odbędzie się bieg indywidualny kobiet na 15 km. Początek godz.10.15.