W okowach remontów

Linia kolejowa dzieli Pszczynę, a z trzech przejazdów tylko jeden można pokonać bez większych utrudnień. – Żeby przejść do sklepu, to proszę jestem cały mokry, bo cały czas pada. Auto trzeba zostawiać, bo żeby przez Pszczynę przejechać, to jest strata przynajmniej godziny czasu, paliwa i tego wszystkiego – opowiada Waldemar Walczak, mieszkaniec Pszczyny. Te utrudnienia szczególnie dotykają ludzi, dla których jazda przez Pszczynie to zawodowa codzienność. Ewelina Ciesiołkiewicz przy rozwożeniu listów przejeżdża miasto wzdłuż i wszerz. – Ja w samych korkach stoję pół godziny więcej, do godziny. A niestety mam rejon tylko Pszczynę, więc non stop kursuję tam i z powrotem przez dwupasmówkę – żali się listonoszka.
Sytuację ma polepszyć budowa ronda przy ulicy Katowickiej, prowadzącej do jednego z przejazdów. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że równocześnie drugi z dojazdów do krajowej jedynki jest całkowicie zamknięty. Skąd pomysł na kopanie i tu i tam?- Nie można wszystkiego na ”świętego nigdy” przesuwać, właśnie na tym polega cały problem, że nie podjęto decyzji 2, 5, 10 lat temu. Te inwestycje wymagają, że tak powiem realizacji, ponieważ Pszczyna jest w fatalnym układzie komunikacyjnym – odpowiada Krystian Szostak, burmistrz Pszczyny.
Budowa ronda zbiegła się w czasie z budową tunelu, bo ta druga rozpoczyna się z rocznym opóźnieniem. – Przygotowania do tego były bardzo skomplikowane, dlatego, że inwestycja w środku miasta jest zawsze bardzo trudna i bardzo wiele czynników trzeba było tutaj uwzględnić – wyjaśnia Ryszard Pacer, Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach.
Dobra wiadomość jest tylko jedna. Gorzej być nie może. – Sprawa już się chyba bardziej nie utrudni od tego co jest w tej chwili i jak najszybsze wykonanie tego ronda na pewno doprowadzi do lepszej płynności w przejeździe przez miasto – uważa Stanisław Świgoń, instruktor nauki jazdy.
A tym mniej cierpliwym, pozostają pojazdy, które korków się nie boją.