Okupacja Cerkoloru

– Złodzieje, oszuści po prostu. Mam nadzieję, że będą zdeptani z błotem – mówi Monika Lubnau, pracownica Cerkoloru. Kiedy przed kwartałem stanęła taśma produkcyjna prezesi firmy obiecywali wypłatę pensji, odpraw i odszkodowań. No właśnie obiecywali. – My nie mamy z czego żyć. Nie ma odsetek, nie ma co. Ludzie nie mają opłaconych mieszkań. Ja też nie mam. Po prostu nie stać mnie. Kredyty mamy do spłacenia – żali się Irena Janyszka, pracownica Cerkoloru.
A zaległości sięgające dziesiątek tysięcy złotych ma wobec swoich pracowników i firm ubezpieczeniowych Cerkolor. Dlatego też Ci przyjechali dziś żądać wyjaśnień w dyrekcji firmy. Jednak ani dziś, ani nigdy wcześniej nikt decyzyjny z nimi nie chciał rozmawiać. – Ja jestem szeregowym pracownikiem tej firmy i nie mogę odpowiadać za decyzje podejmowane przez zarząd – wyjaśnia Alicja Mancarz, pracownik działu finansowego.
Jedyna decyzja jaką podjął dziś zarząd, to ta o wezwaniu policji do walczących o swoje pracowników. Gorzej poszło z konkretami i rzeczową odpowiedzią na pytanie: kiedy wreszcie będą pieniądze? Powoduje to to, że swoje zdanie co do uczciwości swojego pracodawcy mają pracownicy Cerkoloru. – Jeżeli pan prezes nie wypłaci, ma jeszcze do piątku czas, to dajemy sprawę do prokuratury o kradzież mienia – oznajmia Teresa Majchrzak.
Kradzież i paragraf w kodeksie karnym może być jednak trudno znaleźć. Znacznie łatwiej będzie udowodnić wykroczenie przeciw zapisom tego dokumentu. – Tutaj najlepszym rozwiązaniem będzie kontrola z Państwowej Inspekcji Pracy. Taka kontrola zostanie przeprowadzona. Inspektor pracy może nakazać pracodawcy wypłatę zaległego wynagrodzenia, a także odprawy – wyjaśnia Magdalena Skalmierska, Państwowa Inspekcja Pracy. Jeśli i to nie pomoże wówczas pracownicy będą musieli paradoksalnie liczyć na ogłoszenie upadłości firmy i czekać, aż zaległości zostaną uregulowane z państwowego tzw. funduszu świadczeń gwarancyjnych. – Te wypłaty nie są wypłacane przez pracodawcę dlatego, że pracodawca ma określone kłopoty finansowe i to specjalny fundusz takie świadczenia gwarantuje – tłumaczy prof. Arkadiusz Nowak, specjalista Prawa Pracy.
To jednak może potrwać wiele miesięcy, a ludzie pozostali bez środków do życia w oczekiwaniu na spotkanie z prezesem, z którym dziś nie udało nam się skontaktować, a który obiecał załodze spotkanie i wyjaśnienia w najbliższą środę. – Zobaczymy czy się odbędzie to spotkanie. Zobaczymy czy pan prezes nie stchórzy przed ludźmi. Obiecywał wszystko – mówi Teresa Majchrzak.
I niczego nie dotrzymał. Dlatego pracownicy nie cofną się przed niczym w walce o swoje.