Nie potrafią?

Urzędnicy prowadzą walkę z bezrobociem, ale to czy wygrywają, czy przegrywają zależy głównie od oręża, jakim mogą dysponować. A dostępne środki z budżetu miasta to o wiele za mało. – Bytomscy urzędnicy bardzo uważnie przyglądają się każdej formie, z której można skorzystać i z każdej formy korzystają. Występują do każdej instytucji, aby dodatkowo wzmocnić fundusz pracy – stwierdza Krystyna Illicka z Powiatowego Urzędu Pracy w Bytomiu.
– Już pisaliśmy o rezerwę do ministra i marszałka. Rezerwa marszałka chyba już jest przyznana, natomiast na rezerwę ministra jeszcze czekamy – mówi Hanna Przewoźniak z Powiatowego Urzędu Pracy w Świętochłowicach.
I niestety to właśnie na czekaniu często się kończy. Według nieoficjalnych informacji powiatowe urzędy pracy albo nie chcą, albo nie potrafią się ubiegać o dodatkowe pieniądze. Dzięki dodatkowym pieniądzom z budżetu państwa Świętochłowice zwiększyły swoje wydatki o 36%, Myszków o 25 %. W Zabrzu natomiast budżet na ten rok w ogóle się nie zmienił. A można było tak jak w Siemianowicach Sląskich zwiększyć go ponad dwu i pół krotnie lub jak w Lublincu o ponad 130%.
Urzędnicy z siemianowickiego urzędu pracy, tłumaczą że gdyby mieli korzystać tylko z pieniędzy, które dostają po wyliczeniu specjalnym ustawowym algorytmem, to szybko zostaliby bez grosza. – Środki, które dostajemy z regionu są zdecydowanie niewystarczające. Zarówno fundusz pracy jak i Europejski Fundusz Społeczny wystarczają na około jeden kwartał – wyjaśnia mgr Hanna Becker, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Siemianowicach Śląskich.
Na szczęście w Siemianowicach Śląskich dodatkowe pieniądze ratują budżet urzędu pracy, a dzięki temu bezrobotni mogą liczyć na stałe wsparcie. Jacek Komraus do dziś był by bezrobotny, gdyby jego pracodawca nie skorzystał z pomocy urzędu. – Byłem na bezrobociu dosyć długo. W Siemianowicach jest dosyć ciężko znaleźć pracę, ale mi się jakoś udało – mówi Komraus
Jednak, żeby udawało się mieszkańcom, najpierw musi się udać urzędnikom. Ale tu niestety każdy jest kowalem swojego losu. – Mają możliwość otrzymania konkretnych sum. To ile dostaną, tak naprawdę zależy od nich samych – przyznaje Aleksandra Zaręba z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach.
Rachunek zatem jest prosty – mniejszy budżet to mniej pracy. Problem tylko w tym, że nie tylko dla urzędników, ale i dla tych, którzy jej poszukują.