Region

Gadolubni

Zarówno dzieci, młodzież jak i dorośli nie mogą przejść obojętnie obok wspaniałych okazów zwierząt egzotycznych prezentowanych na świętochłowickiej giełdzie. Są i tacy, którzy z każdej giełdy wychodzą z pełnymi rękami. Paweł Brach egzotycznymi zwierzętami interesuje się już od pięciu lat. – To jest legwan zielony, którego kupuję. Jeszcze się co prawda nie oswoił, ale myślę, że na pewno się polubimy – mówi Brach. Ale o polubieniu z gadem można mówić dopiero pod warunkiem, że do takich zwierząt podchodzi się z pasją. – Ważna jest jedna rzecz: podejście do tego, czy to jest z zamiłowania, czy po prostu chęć szpanu. Jeśli to ma być szpan, to ja bym radził odpuścić takiej osobie – uważa Damian Szymański, hodowca węży.

Na giełdzie w Świętochłowicach frekwencja dopisała, a ludzi zainteresowanych egzotyką z roku na rok przybywa. – Ludzie garną się, bo to jest coś nowego, coś lepszego i fajniejszego. Może też dostarczać trochę adrenaliny, bo takie zwierze może ugryźć czasami, ale to wszystko jest pod kontrolą – stwierdza Ryszard Kubik, hodowca węży.

Coraz częściej też kontroluje się samych hodowców. A co za tym idzie często dochodzi do spięć z policją czy organizacjami zajmującymi się ochroną przyrody. – Zachowują się bardzo agresywnie, może na początku wypadałoby zapytać się co to jest za gatunek, jakie mam ewentualnie zezwolenia, a potem dochodzić tak jak w każdej sytuacji – oznajmia Witold Koziar, hodowca węży.

Obrońcy praw zwierząt mają jednak wytłumaczenie dlaczego tak działają. – Nam chodzi tylko o to, żeby zwierzęta czy rośliny, raczej się skupiamy na zwierzętach, żeby te zwierzęta, które są w obrocie, pochodziły z legalnych źródeł, jeśli ktoś ma z tym jakieś problemy oznacza to po prostu, że zwierzęta, które oferuje nie do końca są legalne – wyjaśnia Borys Kala z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody “Salamandra”.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Witold Borkowski na co dzień stomatolog, z zamiłowania terrarysta twierdzi, że to właśnie takie organizacje jak “Salamandra” często działają nielegalnie. – Im więcej udowodnią, że jest tego nielegalnego handlu, tym więcej pieniędzy pozyskają to jest prosta sprawa, potem nagle się okazuje, że te zwierzęta są z legalnego pochodzenia i mają dokumenty, ale już w tym momencie jest włączona policja, prokuratura oraz sąd – stwierdza Borkowski.

Przekonał się o tym Tomasz Fudala, który w prezencie dostał ptasznika i w ten sposób naraził się rudzkiej policji. – Z tego co się dowiedziałem grozi mi rzekoma kara pięciu lat pozbawienia wolności, ale co dalej nie wiem, bo tylko tyle informacji otrzymałem. Próbowałem skontaktować się z policją, ale było zero odzewu z ich strony – przyznaje Fudala.

A hodowcy chcą po prostu dalej robić swoje. – Kiedyś niedościgłym wzorem była na przykład giełda w Pradze, w tej chwili nasza giełda świętochłowicka to już jest na tym samy poziomie, a może nawet większym, zmierzamy do tych największych giełd typu Hamm, czy Snake Day w Hawton – tłumaczy Witold Plucik, organizator giełdy w Świętochłowicach. Organizatorzy mają też nadzieje, że w końcu przekonają ludzi do tego, że nie są grupą przestępców, ale ludźmi z pasją. Może trochę bardziej egzotyczną, ale zupełnie niegroźną.

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button